1 kwietnia 2012

Kurz na szkle...

W Piątek wieczorem miałem przyjemność wybrać się na spotkanie o Libanie. Przyznam szczerze, że było niezwykle kształcące jednak jedno mnie zaskoczyło i zasmuciło jednocześnie. Jedna z osób wypowiadających się poruszyła temat dawnego Bejrutu. W zasadzie Bejrut został porównany do Warszawy, co ciekawe jego główna ulica handlowa nie została porównana do żadnej ze współczesnych ulic naszej stolicy. Główna i najelegantsza ulica przedwojennego Bejrutu została porównana do przedwojennej Marszałkowskiej.
Zasmuciło mnie to. Dlaczego? Ponieważ obecne miasto w żaden sposób nie może się równać z tym przedwojennym...
Dawna Warszawa jest opisywana jako miasto niezwykle żywe. Miasto, które noc rozpoczynało z blaskiem a kończyło no cóż... Dobrze wiemy jak się kończy dobra impreza ;)
Poza tym przedwojenna Warszawa była miastem niezwykle pięknym, zadbanym, miastem w którym życie musiało być wspaniałym.
Wielokrotnie słyszałem historie o tym, że noc zaczynało się od wizyty w teatrze, filharmonii czy kabarecie, aby potem wybrać się do jednej z tysiąca wspaniałych restauracji. W niektórych można było spotkać co barwniejsze postacie miasta. Każda była inna i miała swój klimat. Co poza tym oferowało miasto? Niesamowitą ilość sklepików, które dawały możliwość kupienia praktycznie wszystkiego.
Jedyne co było potrzebne to pieniądze, zresztą nawet bez pieniędzy spacer ulicami wspaniałej metropolii musiał być przyjemnością.
Co mamy dziś? Tak naprawdę nie mamy niczego. Warszawa przepadła na amen a jej perspektywy nie malują się w radosnych barwach. Miasto zmieniło się na gorsze. Obecna Warszawa to raczej skaza na honorze dawnej metropolii.
Mamy XXI wiek- znamy technologię umożliwiające stawianie domów niemal w powietrzu, znamy tyle rodzajów sztuki, możemy w kilka sekund sprawdzić co się dzieje w Tokio czy Nowym Jorku.
I co? W ogóle z tego nie korzystamy. Owszem winę za to ponosi II Wojna Światowa, ale czy tylko?
Dlaczego obecnie nie robi się absolutnie niczego, aby stolica Polski była miastem wspaniałym? Dlaczego nie tworzymy czegoś z czego kolejne pokolenia będą dumne?
Naprawdę to pytanie zadaje sobie wielokrotnie. Dlaczego? Bo jak do tej pory to patrzę jedynie na okres kłamstwa, prywaty i bezprawia...
Dzisiejszy wiersz dotyczy gniewu, złości, zemsty. Powstał na początku poprzedniego miesiąca.  W pewnym sensie oddaje to co czuję gdy patrzę na to co się u nas wyprawia.
Mimo, że mamy Prima Aprilis, to jakoś humoru na żarty mi brak...


„Destrukcja”

Szła ulicą zagłada ponura
Krokiem powolnym szary pył wznosiła
Jej wzrok gniewny, mściwy spoglądał z wyższością
Powoli podążała ku bramie złotej
W łachmanach najbrzydszych, brudna, straszna
Piękno jej przerażało, głosu gniewny ton paraliżował
Zła, mściwa, silna
Niebo za czarnymi chmurami się skryło
Oczy rozbłysły wściekłym płomieniem
Wiatr się zerwał!
Grzechy ulotniły
W potwory się zmieniły
Rozszarpując winowajców głośny złowieszczy śmiech pod niebiosa wzniosły
To koniec nadszedł
Miasta płoną, domy się walą
Wszystko znika, wszystko odchodzi
Ziemia piękna piekłem najprawdziwszym się staje
To ona zwyciężyła…
Zemsta!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz