31 lipca 2014

Architekturofobia

Dlaczego boimy się architektury?
Dlaczego każda nowa inwestycja powoduje drgawki i sieje postrach wśród okolicznych mieszkańców?


Dla obywatela zachodnioeuropejskiego miasta takie pytania mogą wydawać się czymś niedorzecznym- przecież obowiązkiem lokalnych władz jest opieka nad daną miejscowością i troska o to by wyglądała przyzwoicie. Niestety w Polsce sprawy mają się inaczej.
W nadwiślańskim kraju nowe budowle powstają całkowicie bez ładu i składu, co w konsekwencji sprawia, że miasta brzydną w oczach.
Brak spójnej wizji rozwoju miast i troski o ich wizerunek jest przyczyną wieloletnich zaniedbań i stopniowego podupadania krajobrazu polskich metropolii. Winę za taki stan rzeczy ponosi w znacznym stopniu PRL- władze poprzedniego ustroju starały się budować w sposób tani i prowizoryczny. Niestety w praktyce okazało się, że to co miało być chwilowe stało się nieodłącznym elementem naszego narodowego krajobrazu. O ile idee związane z zazielenianiem miast i podnoszeniem standardów życia, zwłaszcza klas uboższych, były szlachetne, o tyle sposób ich wykonania pozostawia sobą wiele do życzenia. Winę za to ponosi między innymi lekkie podejście do kwestii planowania i wpasowywania nowych obiektów w istniejące już otoczenie. Jak wiadomo z historii w 1989 roku Polska Rzeczpospolita Ludowa przeszła do historii. Jej dziedzictwo jednak pozostało.


W tym przypadku słowo "dziedzictwo" nie oznacza wytworów materialnych epoki, a ludzką mentalność..
Niestety mimo upływu lat projektanci wciąż tworzą swe dzieła w taki sam sposób jak w poprzednim systemie. Swą uwagę skupiają oni przede wszystkim na tym co tworzą, często nie zwracając uwagi na kontekst w jakim ich architektoniczne dzieło będzie się znajdować.
W eklektycznych kompozycjach architektonicznych, do których niewątpliwie należą wszystkie miasta, umieszczanie każdego nowego obiektu stanowi wyzwanie.
Różnorodność stylów oczywiście może być interesująca.
Widać to szczególnie w miastach, które z jednej strony dbają o swój historyczny wizerunek, a z drugiej starają się być nowoczesne.
Do takich miast niewątpliwie należą europejskie stolice takie jak: Paryż, Wiedeń, czy Praga. Ciekawe zjawiska architektoniczne zachodziły oczywiście również poza stolicami.
Wiadomo, że i w tych wyżej wymienionych popełniano wiele błędów, jednak potrafiono wyciągać z nich wnioski
W szanujących swoje dziedzictwo miastach zarówno władze jak i mieszkańcy dbają o to by zakątki o charakterze historycznym zachowywały własny klimat, jednocześnie umożliwiając użytkownikom wygodny byt.
Pod tym względem Polska od wielu lat się nie popisuje. Nasze miasta zamiast nabierać urody dzięki włożonym w nowe inwestycje funduszom, brzydną z dnia na dzień.
Winę za taki stan rzeczy ponosi brak spójnej polityki przestrzennej..
Większość nowej zabudowy wznoszona jest tu na kapitalistycznych zasadach- taniej, więcej, szybciej.
Co gorsza inwestorzy często w błędny sposób postrzegają przestrzeń. Zazwyczaj objawia się to ignorowaniem walorów i charakteru otoczenia.



Ich założenia oczywiście udowadniają jedynie to, że projektowanie przestrzeni jest niezbędne. Poza tym nie rozumieją oni jednej z najprostszych zasad- atrakcyjne otoczenie poprzez własną urodę przyciąga klientów i pozwala więcej zarobić. Wszechobecny chaos i brzydota z kolei zniechęcają.
Budować każdy może czasem trochę lepiej, a czasem trochę gorzej.
Największym z narodowych, urbanistycznych błędów jest właśnie wcześniej wspomniane nie uwzględnianie wyglądu i charakteru otoczenia.
W wyniku tych błędnych założeń nowe gmachy w większości przypadków nie są przyłączane do starszych, sąsiadujących, przez co nie staną się elementami zwartej tkanki miejskiej.
Dodatkowym, negatywnym skutkiem ubocznym jest niepotrzebne eksponowanie ślepych ścian, lub powstawaniem dziwnych i niepotrzebnych zaułków. Zazwyczaj wyglądają one nieciekawie, a w miarę upływu lat mogą zacząć służyć tzw. typom spod ciemnej latarni.


Problem ten doskonale obrazuje przykład budynku mieszkalnego "Oxygen" na warszawskiej Woli.
Powstały kilka lat temu gmach, mający rzekomo być symbolem nadchodzącej przyszłości, raczej służy za przestrogę niż zachętę.
Przyglądając się tej budowli można by wręcz dojść do wniosku, że przyszłość nie szanuje historii, a nawet się od niej odcina.



Oczywiście na tym nie koniec.
Kolejnym wręcz kardynalnym błędem, który powtarza się w licznych przypadkach jest skala.
Dość oczywistym jest, że wieżowiec w dzielnicy o charakterze willowym, nigdy dobrze wyglądać nie będzie.
Gwarantuje, że wielu inwestorów z przyczyn finansowych woli o tym nie myśleć, chociaż jestem pewien, że żaden nie zgodziłby się na coś takiego we własnym sąsiedztwie...
Kwestia gabarytów również dotyczy ulic śródmiejskich.


Dawniej gmachom nadawano formy monumentalne po to aby podkreślić ich rangę, bądź charakter miejsca, w którym się znajdowały.
Przeskalowana zabudowa miała informować o tym, że dany gmach pełni ważną rolę, lub utwierdzać obywateli w tym, że ich ojczyzna jest wielkim państwem.
Niestety od wielu lat wartości te ulegają zatraceniu.
Jednym z największych skupisk tego typu przypadków jest niestety Warszawa. W mieście tym od lat trwa moda na wysokość. W wyniku tego trendu miasto tworzy własny "Manhattan".Niestety stołeczna wersja z wielu powodów nie zachwyca. O ile szklane wieże czynią panoramę miasta interesującą, o tyle swoje najbliższe otoczenie dosłownie psują. Negatywny wizerunek warszawskich wieżowców widoczny jest w samym centrum. Każdy pasażer kolei wychodząc z Dworca Centralnego jest od razu uderzany przez skalę okolicznej zabudowy, a dokładniej przez wieżowiec "Centrum Lim", w którym od lat działa znany hotel Marriott. O ile w hali głównej dworca budynek prezentuje się dość dobrze, o tyle z perspektywy ulicy już niekoniecznie.
Niefortunny wybór lokalizacji tego gmachu sprawia, że w negatywny sposób kontrastuje on ze znajdującymi się w bliskim sąsiedztwie kamieniczkami. Niestety zarówno ten jak i poprzedni budynek, nie stanowią odosobnionych przypadków.


Prezentowane nam od lat projekty cechują się przede wszystkim tym, że pasują do swojego przyszłego otoczenia jak przysłowiowa pięść do nosa.
W wielu miejscach, związani z danym sąsiedztwem mieszkańcy starają się walczyć o zachowanie klimatu ich małych ojczyzn. Niestety ich sprzeciw, czy próby stworzenia dialogu niekiedy odpierane są twierdzeniem, że prezentowany im projekt jest do tego stopnia "postępowy, awangardowy i nowoczesny", że nikt nie jest w stanie tego dojrzeć. Nowoczesność i postępowość nie muszą jednak całkowicie ignorować tradycji.
Istnieją przecież sposoby na to, aby nowe gmachy współgrały ze swoim historycznym otoczeniem.
Dlatego też już w następnym poście zaprezentuje Wam dobre przykłady łączenia form i stylów w tworach urbanistycznych.