25 listopada 2014

Metro, lumber i seks?

W modzie przyjęło się, że każdy trendy należy nazywać w jakiś sposób- Street, Elegancki, sportowa elegancja, pin up, vintage, czy też retro itp.
Obrastający w liczne style świat, stale poszukuje nowych krojów i form wyrazu. Oczywiście jak wiadomo moda nie dotyczy tylko kobiet. Garderoba męska również doczekała się licznych etykietek.
Ostatnio jednak pewien nowy trend wzbudził dość burzliwą dyskusję... 
Do tej pory podobno w modzie byli mężczyźni metroseksualni- teraz nadeszła era mężczyzn „lumbersexual"!
Dyskusje, które pojawiły się pod artykułami dotyczącymi tej nowej mody mogłyby z pewnością niejednego powalić swoim nasyceniem emocjonalnym i nie tylko...


O ile samo nazewnictwo męskich stylów może zadziwiać- stosowany w nich przyrostek "seksualny" odnoszący się do terminu heteroseksualny już sam w sobie może wzbudzać wątpliwości.
W modzie kobiecej przecież nie znajdziemy żadnych tego typu sugestii.
Jeśli chodzi o same terminy Metrosexual i Lumbersexual to dotyczą one bardziej stylu bycia.
Pierwszy z terminów powstał w latach 90'tych XX wieku.
Dotyczył on zjawiska zachodzącego w kulturze wielkich miast. Wielu młodych mężczyzn masowo przybywających do miast zaczęło zwracać uwagę na własny wygląd. Nie chodziło tu tylko o schludny ubiór, ale również o znajomość panujących trendów w modzie, oraz stałą pracę nad sobą- częste wizyty na siłowni, odpowiednia dieta, zabiegi pielęgnacyjne i upiększające. W pewnym sensie termin metroseksualny stał się łatką człowieka sukcesu. Żyjący w wielkim mieście singiel robiący karierę, bywający w świecie.
Termin "lumberseksualny" jest stosunkowo świeży, a dotyczy panów noszących się bardziej w skandynawskim stylu.
Kraciasta koszula, ciężkie buty, jeansy i broda stanowią rzekomo o byciu właśnie lumbersexual.
Tylko, czy tego typu nazewnictwo nie jest aby nazbyt drewniane?

fot. Paweł M.

Pytanie o to, czy mężczyzna powinien mieć brodę, czy się golić nie zrodziło się wczoraj.
Przeglądając galerie portretów w europejskich muzeach zauważymy, że w każdej epoce mężczyźni wyglądali inaczej. Raz nosili peruki, pantofle i mieli puder na twarzy, innym razem bogato zdobione mundury rodem z wojska i brodę, a jeszcze później preferowali garnitury i wypielęgnowany zarost.

fot. Paweł M.

Klasycznie pojmowany Gentleman na przykład, wciąż postrzegany przez panie niemal jak książę z bajki, przecież nie mógł być ani brodaty ani tym bardziej pachnieć potem! 
Warto przypomnieć, że termin ten nie dotyczył jedynie panów garniturach...
Wzorowy Gentleman nie tylko musiał posiadać nienaganny strój, ale i maniery.
Szatą tego typu pana był oczywiście garnitur- wzorowo dopasowana marynarka, wypastowane pantofle, spodnie w kant, wyprasowana koszula oraz krawat lub mucha.
O brodzie nie było mowy! Gentlemani zwykli się golić, ewentualnie posiadali doskonale wypielęgnowane wąsy. O rzeczach takich jak kultura osobista i higiena chyba wspominać nie muszę...


Wszystkie dyskusje sprawiają wrażenie, że sytuacja współczesnego mężczyzny w jakimś stopniu wydaje się być tragiczną-
dawni herosi i żywiciele rodzin stanęli przecież w obliczu problemu równości kobiet, które zaczęły podejmować się profesji, które spódnic przez wieki się wyrzekały. Czy w tym właśnie tkwi problem? Niekoniecznie! Rozmawiając o modzie męskiej, trzeba zwrócić uwagę na jej damski odpowiednik.
Zastanówcie się- co o współczesnych, noszących spodnie i płaskie obuwie kobietach powiedziałyby ich praprababki? Pamiętajmy, że dawniej kobieta bez gorsetu wydawała się czymś dziwnym. Te, które z kolei decydowały się na paradowanie w spodniach zakrawały już na skandalistki.
Czy sytuacja mężczyzn naprawdę jest trudna? 
Czy zarost jest faktycznie wyznacznikiem poziomu testosteronu? 
A może po raz kolejny przez dylemat krawca robimy z igły widły?