30 grudnia 2012

The end...

2012 rok dobiega końca. Jutro wieczorem wyruszymy na przyjęcia, aby pożegnać jeden rok i przywitać następny.
Zanim to jednak nastąpi chciałbym podsumować obecny...
Mimo kiepskiego początku rok 2012 był całkiem niezły.
Przyniósł wiele niespodzianek, wiele rozczarowań, jak każdy rok.
Fakt, faktem, że wiele spraw mogło się potoczyć innym torem. Można było dać z siebie więcej, ale czy to było możliwe?
Przecież nie można wymagać cudów! Rzymu nie zbudowano w jeden dzień.
Kolejne rok przyniósł kolejne nauki na przyszłość, wiele doświadczeń, a także stworzył fundamenty czegoś zupełnie nowego. Możecie być pewni, że to co zasialiście w 2012 zaowocuje w przyszłości. Poza tym świat przetrwał "Euro 2012" i...
No cóż... nie skończył się! Majowie zawiedli więc musimy żyć dalej! Co w związku z tym?



Kolejny rok, kolejne postanowienia! Czy zostaną zrealizowane?
To zależy tylko od nas samych. Osobiście radzę, aby postanowienia były realne bo inaczej są niewiele warte...

Jeśli chodzi o mnie to nadal zamierzam pisać bloga i mam nadzieję, że to co przygotuje będzie dla Was ciekawe.
W Styczniu blog będzie obchodził pierwsze urodziny! A poza tym... Sami się przekonacie!
Jeśli chodzi o sprawy bieżące to by było na tyle...
Poza tym chciałbym Wam życzyć szczęśliwego nowego roku. Niech rok 2013 okaże się owocnym dla nas wszystkich!


Do zobaczenia w nowym roku!

21 grudnia 2012

Christmas spell

Święta coraz bliżej! Wigilijna godzina zero zbliża się wielkimi krokami. To już w poniedziałek!!!
Tak mało czasu, a jeszcze tyle do zrobienia...
Wielu blogerów przygotowało wachlarz pomysłów na prezenty. Co kupić? Gdzie kupić? Za ile kupić?
Ja jednak skupię się na czymś innym...
Dziś chciałbym Wam przedstawić kilka pomysłów na to jak stworzyć świąteczną atmosferę w domu...



Jak dobrze wiecie Święta Bożego Narodzenia to trzydniowa impreza wymagająca ogromu pracy.
Przede wszystkim dlatego, że obchodzimy je we własnych czterech kątach.
Najważniejsze są oczywiście potrawy i porządek, ale przecież każda impreza wymaga właściwej oprawy estetycznej.
Dekoracja choinki i stołu to podstawa, ale co z resztą? Czy w ogóle należy się tym przejmować?
Oczywiście, że nie trzeba. Jeśli nie mamy na to ochoty to lepiej się za to nie zabierać.
Jednak jeżeli jesteście zwolennikami tego typu rozrywek to, przygotowując dekoracje, pamiętajcie o kilku ważnych aspektach.
Po pierwsze pogoda. Przy tworzeniu dekoracji zewnętrznej unikajcie zabawy w drobiazgi. Przy minusowych temperaturach niemożliwe jest wykonanie dekoracji z zegarmistrzowską precyzją. Dodatkowo należy pamiętać, że spora część materiałów po prostu nie wytrzyma mrozów, śniegu, czy wody, przy ewentualnej odwilży.
Bombki, łańcuchy i brokaty zostawiamy wewnątrz domu! Jeśli je wystawicie to możecie być pewni, że nie będą wyglądały tak ładnie jak na początku...
Po drugie ilość. Nie należy przesadzać. Szkoda czasu na tworzenie świątecznej wersji "Mony Lisy". W końcu nie o to w tym wszystkim chodzi...




Co umieścić na zewnątrz?
To zależy już od gustów. Każdy lubi co innego. Jedni wolą rozświetlanie mroków, inni preferują naturalną i tradycyjną formę dekoracji. W to się nie zagłębiajmy.
Pierwszą rzeczą, która w tej kwestii przychodzi na myśl to...
Lampki, które wytrzymają mróz i deszcz. Osobiście nie polecam tych z żarówkami. Niestety topiący się śnieg to ich wróg. Lampki żarówkowe zdają egzamin, ale pod zadaszeniem...
Jeśli chodzi o dekorowanie drzew, czy balkonów to najlepiej sprawdzają się diody. Wcale nie muszą być z górnej półki. Koniec końców większość tego typu ozdób jest produkowana w Chinach...
W przypadku łysego balkonu, ganku, czy tarasu polecam gałązki drzew i krzewów iglastych. Najlepsze są gałązki cisu. Nie kują, a krzewy i tak wymagają przycinania.
Dla podkreślenia efektu można także umieścić jeden z tych słynnych, gotowych, wieńców na drzwiach.
Ciekawym rozwiązaniem jest też ustawienie lampek-świeczek na parapecie. Ponoć jest to bardzo popularne w Sztokholmie.
We wszystkim trzeba mieć jednak umiar. Dekorując dom nie wzorujcie się na bajkowym Krakowskim Przedmieściu, czy na tirach Coca-coli...
Tańczące choinki i wielkie, świecące, Mikołaje mają zwracać uwagę na sklepy. Zwykły dom tego nie potrzebuje.




Jak udekorować wnętrza?
Przede wszystkim dekoracje muszą pasować do stylu wnętrza, do jego kolorystki. Jeśli nie zastosujemy tej zasady to cały czar pryśnie. Starajmy się utrzymywać harmonię kolorystyczną we wnętrzach niezależnie od pory roku.
Poza tym zadbajmy o odpowiednie oświetlenie. Właściwie oświetlone wnętrza mają nastrój a materiały i wszelkie faktury wręcz ożywają.
Zimą szczególnie polecam ciepłe i lekkie oświetlenie. Lekki półmrok nadaje wnętrzu ciepła i intymności.
Palenie w kozie, czy kominku jak najbardziej na tak.
No i oczywiście niezastąpione świece. Ich delikatne, migoczące światło ożywia wszelkie lśniące, czy brokatowe powierzchnie. Tańczące płomyki sprawiają, że brokat migocze a bombki i łańcuchy lśnią.
O tej porze roku zdecydowanie odradzam zimne oświetlenie. Zimą jest dla nas wyjątkowo niekorzystne.
Nie dość, że jest bardzo depresyjne to podkreśla bladą cerę i wszelkie zasinienia...
Jeśli chodzi o wnętrza to, o ile lampy LED spisują się w kuchni, łazience, czy garderobie to w pokojach reprezentacyjnych i sypialnych bym ich unikał.
Przede wszystkim dlatego, że niszczą światłocień i nastrój. Chłodne, blade oświetlenie nadaje każdej przestrzeni sztywny, industrialny charakter.
Co gorsza wszelki brud od razu widać...
Tego typu oświetlenie jest efektowne, mocne. Lepiej jednak, aby pozostało jedynie akcentem.
Jak rozświetlić choinkę?
Jednym z ważnych punktów oświetlenia świątecznego jest także choinka. Wybór lampek choinkowych decyduje o jej charakterze. Osobiście umieszczam zwykłe, kolorowe, ale zakup jednobarwnych też nie jest złym pomysłem. Lampki migające to raczej na dyskotekę, z kolei te chłodne lepiej prezentują się na meblach i przy zasłonach.
Choinka żywa, czy sztuczna?
Osobiście zawsze kupuję żywą. Pilnuję jednak, aby pochodziła z legalnych źródeł.
Zawsze sprawdzajcie od kogo kupujecie. Niestety wiele lasów cierpi przez nadmierne wycinki.
Dlaczego nie sztuczna?
Czy plastik jest naprawdę taki "fantastic"? Kult plastiku wywodzi się z ekonomii, z ekologią ma niewiele wspólnego...
Jak udekorować stół?
Przede wszystkim jedzeniem. Poza jedzeniem wystarczy ładna zastawa, dobrane kolorystycznie serwetki i ewentualny świecznik, czy dwa. Więcej naprawdę nie trzeba. Na zastawionym potrawami i zastawą stole i tak niewiele się zmieści... ;-)
Co z resztą dekoracji?
Jeśli chodzi o różnego rodzaju bibeloty i dekory to nie przesadzajmy. Świąteczny charakter można uzyskać we wnętrzu dzięki akcentom.
Zmiana zwykłych świec na świąteczne, jakaś drobna figurka. To naprawdę wystarczy.
Umieszczenie nadmiaru bibelotów grozi efektem "Domku Mikołaja", który nas szybko przytłoczy i zmęczy.
W kwestii dekorowania fajnym pomysłem jest też "oszronienie" kwiatów. Jest na to bardzo prosta metoda. Wystarczą żywe kwiaty, miód i cukier... Gwarantuję, że bukiety od razu nabiorą zimowego charakteru, a dużo pracy w to nie włożymy...
Szczerze polecam także tworzenie "stroików", wszelkiego rodzaju wiązanki gałązek ozdobionych wstążkami itp. Takie stroiki można umieścić na tackach i w koszykach, które łatwo przenieść.
Koniec końców potrawy i prezenty też się muszą gdzieś znaleźć, a ruchome dekoracje mogą być efektowne i bardzo ułatwić nam te dni...



To by było na tyle! W razie jakichkolwiek wątpliwości pytajcie.
Tymczasem życzę wam zdrowych, ciepłych, rodzinnych a przede wszystkim wesołych świąt!

5 grudnia 2012

Klątwa dusz...

Przez dość długi czas nic się nie ukazywało tu, na blogu. Z powodu problemów technicznych i czasowych wciąż nie mam zdjęć prac, które są mi niezbędne do stworzenia nowych postów. Ponieważ ów problemy się przeciągają w czasie, to w najbliższych postach skupię się na podróżach. Jeśli jednak chodzi o dziś...
W dzisiejszym poście pokażę wam kolejny wiersz! Powstał we wrześniu. Inspirację zaczerpnąłem z pewnego utworu muzycznego. W zasadzie była to melodia pochodząca ze ścieżki dźwiękowej pewnego filmu. Ściśle dotyczy ona pewnej drugoplanowej postaci. Postaci magicznej, ciekawej, ale jednocześnie mrocznej i niebezpiecznej. Słuchając utworu spróbowałem wykreować własną sytuację, własną istotę. Stworzyłem postać zupełnie inna, ale w podobnej stylistyce. Wiersz oczywiście nie dotyczy jednej postaci. Przedstawiam w nim pewne uogólnienie. To taki swego rodzaju eksperyment. Próba stworzenia czegoś własnego na podstawie cudzej melodii.
Mam nadzieję, że poniższy eksperyment Wam się spodoba...

„Taniec cieni”

Dusze upiorne
Potępione, wspaniałe!
Do Sali wleciały
Zamęt zasiały
Ludzkich pragnień
Spełnić nie chciały
Przybyły, wleciały
Mary, upiory
Magią kusiły
Naiwnych czarowały
Świat marzeń
Sny spełnić
Radość pustą
Obiecały
Nadzieję ślepą rozdały
Jak trucizna we krwi
Szybko krążyła
One zaś śmiechem upiorów tysiąca
Dusze kolejne przejmowały
Aby niesprawiedliwym targiem
Swe winy odkupić…

13 listopada 2012

W krainie artystów... Montmartre

Dziś, między innymi przez wzgląd na Rodin'a, chciałbym was zabrać na Montmartre!
Montmarte znajduje się w XVIII dzielnicy Paryża. Z czego słynie?
No cóż... Touluze Lautrec rozsławił je jako "rozrywkowe" centrum miasta, jeśli wiecie o co chodzi...
Poza licznymi, często odwiedzanymi, przybytkami wzgórze stanowiło centrum życia bohemy artystycznej miasta.
To tutaj w roześmianym, bezpruderyjnym tłumie powstawały jedne z najciekawszych dzieł.
Montmartre poznałem lata temu. Oczywiście filmy i książki sprawiały, że miejsce to wydawało mi się niezwykłym, przyciągającym i pełnym artystycznego uroku.
W 2010 roku, gdy, w końcu, odwiedziłem Paryż postanowiłem się tam udać.
Jeśli mam być szczery w kilka chwil mityczne wzgórze artystów spadło do rangi czegoś zupełnie przyziemnego, pozbawionego duszy.
Niestety komercja, ujarzmiła niegrzeczny dom artystów i zmieniła w krainę turystów...

(bazylika Sacre Coeur)

Nie chcę negować turystyki. W końcu to z niej elegancki Paryż czerpie spore dochody.
Chciałbym jednak podkreślić, że ma ona negatywny wydźwięk.
Montmartre z moich snów był tajemniczym miejscem, kolebką artystów. Powiedziałbym, że wręcz miejscem mylącym. Pod osłoną domów publicznych i rewii powstawała wielka sztuka.
Jedno co pozostało po tym wspaniałym okresie to budowle i ulice.
Nad wzgórzem dominuje wspaniała bazylika "Sacre Coeur".
Jest to miejsce tłumnie odwiedzane i oblegane przez turystów. Gdy tam byłem. Każdy skrawek trawnika przed kościołem był zajęty. Nie było możliwości aby w spokoju usiąść na wzgórzu i napić się wina.
Sama okolica bazyliki jest dość ciekawa. Można do niej dojść na wiele sposób. W zasadzie każdy zmusza nas do pokonania kilku wąskich i krętych uliczek.
Co jest ciekawe w okolicy? Na pewno sklepy. Kilka witryn przykuło moją uwagę.
Jedna należała do sklepu z designerskimi rzeczami. Znacie je. W każdym mieście są stosunkowo podobne w swej niezwykle modnej ofercie. Druga witryna prezentowała się nieco bardziej historycznie. Należała do sklepu lalkarskiego. Jego wizytówką był piękny wiktoriański domek dla lalek z pełnym umeblowaniem. Takim w starym stylu. Śmiesznie było oglądać "ludwiki" w wersji mini. Trzecim był warzywniak Amelii. Ciężko na niego nie zwrócić uwagi... Tym bardziej, że cały jest powyklejany zdjęciami z filmu.
Oczywiście to nie jedyne lokale, które tam odwiedziłem.

Niektóre lokale odwiedziłem przypadkiem. Jeśli mam być szczery to głównym celem podróży było nie tylko zwiedzenie dzielnicy artystów, ale i spożycie wina z widokiem na zachód słońca nad Paryżem...
Widok ze wzgórza doceniają i sami Paryżanie. Domofony wielu domów zdobią znane nam nazwiska jak Rodin, Lautrec, Mozart itp.
Skąd się tam wzięły? Na pewno nie od potomków wielkich artystów. Otóż wielu znanych Paryżan zamiast umieszczać własne, przypina te legendarne.
Taka tabliczka, ze zmienionym nazwiskiem, ma wskazywać, że w tym miejscu mieszka ktoś sławny. Dziwny zwyczaj prawda?
Jeśli planujecie się tam udać to moja dobra rada- starajcie się omijać stację "Chateau Rouge". Gdy ją spotkałem to doszedłem do wniosku, że Warszawa jest jednak bardzo bezpiecznym miastem.
Na koniec tej krótkiej i niezbyt szczegółowej opowieści powiem wam jedno. Może i stary duch dzielnicy przepadł, ale choćby przez wzgląd na widoki, czy sklepy warto się tam udać...

5 listopada 2012

Recipe for poetry?

Przepis na poezję? Czy w ogóle coś takiego istnieje?
Moim zdaniem wiersze przede wszystkim powinny płynąć prosto z serca. Powinny mieć sens.
Czego należy unikać?
Silenia się na rymy, oryginalność itp.
Pisząc bądźmy sobą!
Uważam, że połową sukcesu jest wyzbycie się pozerstwa, chęci błyśnięcia.
Słowa powinny płynąć prosto z serca. Skomplikowane konstrukcje zostawmy komuś bardziej doświadczonemu, albo zabierzmy się za to po pewnym czasie. Literackim architektem był np. Mickiewicz, ale miał do tego dryg.
Jeśli zaczynamy to skupmy się na tym, aby wiersz miał sens, rytm, aby był nie tylko piękny w idei, alei słowie.
Gdzie pisać?
Osobiście nie widzę przeciwwskazań aby pisać na komputerze.
Wiem, że oczywiście istnieje grupa przeciwników. Nawet ostatnio słyszałem dyskusję studentów filologii na ten temat. Obaj dość krytycznie wyrażali się na temat współczesnych autorów korzystających z dóbr techniki. Jednak, czy to nie głupota? No przepraszam, ale moim zdaniem po coś technologię rozwijamy.
Czy obowiązkiem młodego poety jest siedzenie przy biurku z gęsim piórem? Litości! Elektroniczny zapis wiersza to mądry pomysł. Po pierwsze komputer w swej mądrości zapisuje daty powstania i modyfikacji pliku. Po drugie wiersz z komputera może za pomocą metody "kopiuj-wlej" wędrować po całej sieci i dotrzeć do szerszej grupy odbiorców.
A ponad to umówmy się, że nie każdy charakter pisma jest czytelny...
Jakie są zalety poezji?
Jest prostszą formą wyrazu niż sztuki plastyczne. Od czasu powstania komputera jest darmowa!
Umiejętność pisania wierszy może być przydatną nie tylko na randkach...
Wiersz to także dobry pomysł na zaproszenie, podziękowanie, czy życzenia.
Jak zacząć?
Myślę, że po prostu wystarczy usiąść nad pustą kartką papieru, czy przykładowym "wordem" i spróbować.
Oczywiście można się zapoznać ze stylami itp, ale, czy to konieczne?
O ile sztuki plastyczne wymagają znajomości technik, to w kwestii literatury wystarczy biegła znajomość języka...

fot. Paweł M

27 października 2012

How to make Art?

Jak zrobić sztukę? Jak stworzyć dzieło?
Te pytania zadaje sobie każdy adept sztuk plastycznych, a ja postaram się na nie odpowiedzieć.
Po pierwsze sztuka jest czymś niewymiernym. Nie można zmierzyć poziomu dzieła ot-tak.
Sztuka to nie matematyka- Jej jakość ocenia się inaczej.
Co wpływa na jakość dzieła? Jak je ocenić?
Krytyka sztuki to, moim zdaniem, ciężka sprawa.
Oczywiście, że są ludzie, którzy natychmiast popadają w zachwyt, albo się krzywią na widok czegokolwiek, jednak tego typu reakcja jest błędną.
Krytyka sztuki wymaga głębszego zastanowienia. Tak naprawdę żeby dobrze ocenić dzieło sztuki należałoby spędzić godziny na przyglądaniu się mu, na słuchaniu o nim. Dopiero następnie zbadać technikę, jego historię itp.
Mimo to i tak nigdy do końca nie jesteśmy pewni, czy o dziele wiemy już wszystko...
Co przez to chcę powiedzieć? Otóż to, że nie należy bać się krytyki. Każdy artysta prędzej, czy później jej podlega. Co ciekawsze najwybitniejsze dzieła sztuki najczęściej podlegały najostrzejszej krytyce. Dopiero po kilku-kilkunastu latach stawały się "sławne i piękne".
Krytyka-krytyką, ale jak stworzyć dzieło?
Nie jestem ikoną, kimś wybitnym. Nie potrafię wam dać gotowej receptury na dzieło sztuki. Sam jej nie znam! Jedno co wiem to, że nie należy się bać, wcześniej wspomnianej, krytyki i po prostu spróbować.
Każdy kiedyś zaczynał od zera. Jeśli macie zacięcie artystyczne to po prostu próbujcie.
Sztuka to nie tylko piękno, czy przekaz. Sztuka to też forma terapii. Proces tworzenia nie musi się ograniczać do jakiejś misji niesienia piękna, czy szerzenia ideałów. Tworzenie może być po prostu sposobem na relaks, na oddech po ciężkim dniu pracy, na oddech od wszystkich codziennych spraw.
Jak zacząć?
Wiele osób zadaje sobie pytanie "od czego zacząć?". Odpowiedź jest prosta. Możecie kupić materiały, książki i spróbować w domu, albo udać się do dowolnego domu kultury, czy okolicznego klubu na zajęcia.
W większości tego typu instytucji prowadzone są zajęcia artystyczne nie tylko dla dzieci...
Drugi sposób jest o tyle prostszy, że w domu kultury, czy klubie będziecie pod opieką profesjonalisty, osoby kompetentnej. Jako osoba nie posiadająca pracowni jestem zdecydowanym zwolennikiem działalności domów kultury.
Jeśli chcielibyście je znaleźć to pamiętajcie, że instytucje te ukrywają się pod nazwą Centrum Promocji Kultury w skrócie "CPK".
To właśnie w tego typu miejscach można zapoznać się z warsztatem, techniką, można się dowiedzieć o materiałach i sklepach.
Poza ofertą naukową CPK'i są także miejscami spotkać i wernisaży.To tam adepci sztuk plastycznych mają swoje pierwsze wernisaże, które można w zasadzie określić mianem salonów sztuki.
Oczywiście wariant samokształcenia w domu też nie jest złą opcją.
Niektórzy ludzie mają naprawdę wybitny instynkt, talent dzięki, któremu są w stanie sami nauczyć się warsztatu, techniki a nawet wykształcić własny styl....
Jak zapoznać się ze sztuką nie wychodząc z domu?
XXI wiek stwarza nam wiele nowych możliwości. Uzyskaj dostęp do internetu a świat jest "u twoich stóp". Wystarczy umiejętnie przeszukać google, czy wikipedię a można dowiedzieć się wiele o technikach, materiałach a nawet znaleźć sklepy.
Zwolennikom informacji na papierze polecam wybrać się do większej księgarni, czy biblioteki. Koniec końców książki to wciąż dobre źródło informacji, często są nawet lepsze od internetu.
W księgarni, czy bibliotece bez skrępowania można się poradzić.
Z bibliotekarzami to bywa różnie, ale pracownicy księgarni postarają się znaleźć potrzebną książkę.
Niestety wszystko ma wady i zalety. Wadą księgarni są koszty- specjalistyczne albumy dużo kosztują.
A co z materiałami?
Niektórzy mawiają, że sztuka jest dla bogatych ludzi. Tak się składa, że mają racje. Koszty dobrych materiałów są duże. Dobre farby, płótna, ołówki itp. są bardzo drogie. Na przykład moje ulubione malowanie na szkle jest bardzo przyjemne, relaksujące, ale i bardzo drogie. Kupienie samych podstawowych barw właściwej farby kosztowało mnie ok. 100 zł...
Na szczęście i na ten ból znajdzie się lekarstwo!
Co polecam? Tak zwany recykling. Sprawdza się on i w sztuce. Niektóre materiały są drogie i nic tego nie zmieni, ale na niektórych można oszczędzić. Projekty większych prac można robić na starych niepotrzebnych drukach, czy ścinkach. Pamiętajcie jednak, że zwykły papier jest papierem kwaśnym więc projekt wiecznym nie będzie. Możecie być pewni, że wasz piękny rysunek po kilkudziesięciu latach zżółknie a z czasem się skruszy...
Oczywiście nie tylko na papierze się tworzy. Wielu artystów korzysta z materiałów dosłownie wyjętych ze śmietnika. Stare drzwi, szybki, druciki, czy inne "przydasie" mogą stać się elementem nowego dzieła. W tej kwestii pozostawcie otwarty umysł.
W końcu w tej profesji kreatywność jest niezawodna...

fot. Paweł M



24 października 2012

Trochę słodko, trochę słonecznie

Nadeszła ponura jesień. Z dnia na dzień pogoda zaczyna być coraz bardziej depresyjna.
Dlatego postanowiłem przygotować dla was specjalny program jesiennych podróży i nie tylko...
O innych niespodziankach dowiecie się w następnym poście. 
Dziś omówię program podróżniczy.
W smutne jesienne dni proponuję wam podróżniczy powrót do przeszłości. 
W najbliższych postach opowiem wam nieco o miejscach, które odwiedzałem za granicą. Opowiem wam co warto zobaczyć a co można sobie odpuścić no i oczywiście czego należy się wystrzegać...
Ponad to pokażę wam kolejne ciekawe miejsca w Warszawie.
Tym razem skupie się bardziej na miejscach w których można schronić się przed wiatrem, deszczem i chłodem.
Do niektórych sami byście nie zajrzeli, inne możecie znać. W jednych można mile spędzić czas z przyjaciółmi a inne zaskakują swą oryginalnością. Postaram się aby część z nich była przydatna w życiu codziennym.
Mam nadzieję, że uda mi się was zaskoczyć.
Także tej jesieni proponuję poszukiwać ciepełka ze SztukaTerrą!
Zapraszam!






21 października 2012

W mglisty wieczór...

Dziś chciałbym wam zaprezentować wiersz o smutku. Jesienna aura sprzyja myślom o przemijaniu. Z jednej strony nie dobrze jest smucić się w nadmiarze, ale z drugiej odrobina nostalgii nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Wiem, że życie jest ciężkie, a smutne i nieprzyjemne sytuacje towarzyszą nam niefortunnie dość często.
Jednak proszę Was. Nie zniechęcajcie się i przeczytajcie post do końca.
Filozofia i prawienie o ideałach bywa nużące dlatego postanowiłem dziś zrobić coś nowego.
W związku z tym proszę Was o wykonanie drobnego ćwiczenia.

Po przeczytaniu wiersza zastanówcie się nad swoimi żalami, nad tym co was boli najbardziej. Następnie spróbujcie w dowolnej formie przelać tę myśl na papier. Może to być wiersz, piosenka, melodia, rysunek, malowidło, rzeźba cokolwiek. 
Jeśli coś o czym myślicie jest ciężkie do zobrazowania poprzez rysunek, muzykę, czy słowa to nie martwcie się! To nie musi być dosłowne, poza tym nie przejmujcie się względami estetycznymi. Macie prawo choć na chwilę o nich zapomnieć.
Ciężką myśl zawsze można pokazać w sposób pośredni korzystając z różnego rodzaju metafor.
Tu nie liczy się ani forma, ani piękno. Tu chodzi o uczucia!
Uczucia można wyrażać na wiele sposobów. W sztukach plastycznych służą do tego kolory, mimika postaci, czy różnego rodzaju ukryta symbolika. W literaturze- słowa. Z kolei w muzyce- nuty, które potrafią nadać kompozycji nastrój i charakter będące w stanie poruszyć dosłownie każdego.
Pamiętajcie! Nie wykonujcie tego ćwiczenia "na odwal się"!
To musi być dobrze przemyślane dzieło. Wykonujcie je powoli i bez pośpiechu.
Proces twórczy może potrwać nawet kilka dni.
Starajcie się aby dzieło w jak najlepszy sposób oddawało źródło waszego smutku.
Następnie, gdy będzie gotowe, przyjrzyjcie mu się dokładnie i znajdźcie wszelkie możliwe pozytywy całej sprawy.
Spróbujcie wyciągnąć z waszej pracy wszystko co dobre. Następnie przenieście wszystkie pozytywy na kolejną "kartkę papieru".
Gdy to zrobicie zestawcie obie prace ze sobą. Otrzymany dyptyk będzie stanowił kwintesencję waszego smutku i jego dobre strony.
Umieszczone w pracach uczucia muszą być silne. Przelane na papier mogą na was podziałać, dzięki nim możecie znaleźć ukojenie, bądź... spojrzycie na smutek z zupełnie nowej strony...

To... Do dzieła!


"Perła"

Diamenty nosi się dla blasku
Perły i czerń w żałobie
Pragnę uśmiechać się szczerze
Pragnę twarz radością zdobić
Włosom krętym słońca dodawać
Jednak nie umiem
Dusza strapiona w szarości świecie się obraca
Skąd to u mnie?
Nie wiem…
Czy to natura?
Czy młodości głupota?
Może duszy smak?
Czy smutek to mój blask?
Jeśli tak to kiedy nastąpi wreszcie?
Złoty życia brzask…

5 października 2012

Seni seviyorum

(czyt. seni sewiorum)
Z tureckiego "kocham cię". Czy nie brzmi pięknie?
Jak dobrze wiecie ostatni tydzień wakacji spędziłem z dala od naszej głośnej metropolii i udałem się do...
Naprawdę wielkiego miasta!
Metropolia Konstantyna to najprawdziwszy tygiel kulturowy...
Udałem się tam w sposób dość oryginalny. Nie wykupiłem sobie żadnej wycieczki w biurze podróży, ani hotelu. Do Stambułu poleciałem w odwiedziny.
Muszę przyznać jedno w tym wielkim mieście poczułem się po raz pierwszy jak prawdziwy obieżyświat.
Wiecie to była naprawdę magiczna podróż...



Stambuł ponoć liczy sobie 16 mln.mieszkańców. Tak się dowiedziałem na miejscu. Historia miasta sięga czasów niemalże początków cywilizacji!
Mimo złupienia przez Krzyżowców oraz lat wojen i tym podobnych trzyma się zdecydowanie lepiej niż moja kochana Warszawa.
Gdy wysiadłem na lotnisku i wsiadłem w lokalny bus, Havatas, przewożący z lotniska do centrum miasta to miałem wrażenie jakby miasto mnie wsysało.
Zobaczywszy pierwsze wieżowce na horyzoncie sądziłem, że już widzę centrum. Myliłem się... Do centrum było jeszcze daleko...
To miasto jest po prostu przeogromne! Wydaje się ciągnąć niemalże w nieskończoność.
Poza samą wielkością ma jednak do zaoferowania o wiele więcej...
(fot. Olga)

Przede wszystkim należy wiedzieć, że Stambuł zbudowano na pofałdowanym terenie, dzięki czemu w mieście możemy spotkać liczne punkty widokowe.
Do jednego z najsłynniejszych należy "Pierre Loti", gdzie ponoć urzędował słynny francuski pisarz.
Louis Marie Julien Viaud był jednym z tych cudzoziemców, którzy pokochali od pierwszego wejrzenia pokochali miasto nad Bosforem.
Ze wzgórza nazwanego na jego cześć Pierre Loti rozciąga się naprawdę niezwykły widok, zwłaszcza nocą.
Można tam usiąść, napić się dobrej herbaty, porozmawiać z przyjaciółmi i cieszyć się wspaniałym widokiem.

Muszę przyznać, że położenie miasta, mimo, że mało praktyczne, to naprawdę urzekające...


 Miasto Konstantyna to jednak nie tylko wzgórza, ale i zabytki!
W okolicy powyższego placu możemy spotkać trzy najważniejsze zabytki kultury-
słynny Błękitny Meczet, pałac Topkapi oraz jeden z cudów świata... świątynię Hagia Sophia!

 (Błękitny meczet)
 (Pałac Topkapi)

Błękitny Meczet i Pałac Topkapi to dwa przykłady wysokiej klasy budownictwa otomańskiego.
Dom boski w postaci meczetu robi wrażenie. Od początku stworzony do celów religijnych, jest znakomitym przykładem sztuki wschodniej. Wejście do świątyni nie stanowi problemu. Jej wnętrza są dostępne dla turystów. Jedyny wymóg to odpowiedni strój.
Jeśli chodzi o pałac Topkapi to trzeba przyznać, że do skromnych to nie należy.
Najciekawszą częścią zwiedzania pałacu stanowi wizyta w zabytkowych "kioskach" i pawilonach. Główne sale zajmuje ekspozycja skarbów sułtańskich. Na ekspozycji można podziwiać trony sułtańskie, tradycyjne szaty, kielichy, oprawy koranu, szable itp. Wszystko oczywiście bogato zdobione.
Paniom szczególnie polecam przyjrzeć się sprzętom z Haremu...

(Hagia Sophia)

Świątynia Mądrości Bożej to prawdziwy cud świata! Wielka, majestatyczna, a przez to bezbożna.
Przyznam jednak, że zachwyciła mnie. Hagia Sophia jest ogromna... Jej wielkość przewyższa nawet długość kolejki oczekujących na wejście turystów ;)


(Ja przy cmentarzyku w okolicach Grand Bazar)

Miasto posiada jednak podstawową wadę, którą można uznać za zaletę. Mianowicie szerokość ulic.
Ciągnące się pomiędzy wzgórzami ulice są wąskie. Z jednej strony dodaje to uroku, ale z drugiej... naście milionów ciągle tkwi w korkach. Nawet nocą!



Mieszkańcy Stambułu nocą udają się do dzielnicy Taksim. To takie zakupowo-imprezowe centrum miasta
Sporo tam XIX-wiecznych kamienic i nowych domów, ale najwięcej sklepów i klubów. 
Niektóre potrafią zajmować całą powierzchnie 4-piętrowej kamienicy.

(fot. Olga)


Wspominając o XIX wieku należy wspomnieć, że tamtejsze budownictwo z tej epoki niewiele różni się od europejskiego...


Jednym z najważniejszych budynków z tamtych czasów jest Pałac Dolmabahce.


Mimo, że o wiele młodszy od wielu zabytków miejskich to z pewnością wart zobaczenia. Nie tylko ze względu na nietypowy dla tamtego rejonu typ budownictwa rezydencjonalnego, kryształową klatkę schodową, czy położenie. Nadmorski pałac warto zobaczyć przede wszystkim ze względu na historię, która wciąż w jakiś sposób żyje w jego murach.
Co prawda nie ma możliwości samodzielnego chodzenia po pałacu, nosi się tam ciemno-różowe siatki na butach, ale za to jest to jedno z nielicznych miejsc, które honoruje zniżki studenckie! :D


Poza budownictwem i wzgórzami Stambuł czaruje również morzem...
(nad morzem czarnym)

W kraju tak gorącym jak Turcja bliskość morza bywa zbawienna. Chłodna bryza doskonale schładza rozgrzaną metropolię...
Stambuł żyje w silnym związku z morzem. Wielu mieszkańców woli skorzystać z promu, aby przepłynąć z części europejskiej do azjatyckiej niż stać w korku na jednym z mostów.
 (Rowerem przez wyspę)

Poza tym promy dają możliwość odwiedzania wysp. Ciekawostką jest fakt, że na pod-stambulskich wyspach mieszkają ludzie pochodzący z Armenii...
Jeśli chodzi o zwiedzanie wysp to można to robić na dwa sposoby. Bryczką lub rowerem. Ja wybrałem rower i mówiąc szczerze, nie zmieniłbym swojej decyzji.


W zasadzie to by było na tyle. Oczywiście to co Wam opisałem to zaledwie urywek tego co widziałem. To miasto naprawdę ma niesamowitą energię i przyznam, że mnie bez większego trudu zdołało oczarować.
Na koniec chciałbym jedynie dodać, że moim zdaniem powinniście dodać Stambuł do listy miejsc, które zdecydowanie warto odwiedzić. Niewątpliwe mimo upływu lat, wojen i religii dawny Konstantynopol wciąż pozostaje jedna z najwspanialszych metropolii świata...

21 września 2012

The last week...

Ostatni tydzień wakacji się zbliża wielkimi krokami. Jakieś plany na koniec wakacji?
Wymarzony wypoczynek poza Warszawą...
Dokąd się udaję? Dowiecie się wkrótce! Podpowiem tylko, że odetchnę powietrzem "Salonu Europy" po to by udać się do "Drugiej Stolicy".
Nie martwcie się wrażeniami z tych wspaniałych miejsc oczywiście podzielę się z wami.
Wiecie... Jak co roku strasznie mi szkoda, że wakacje się kończą, ale gdyby się nie kończyły to życie nie miałoby tego samego uroku.
Koniec-końców na coś w życiu czekać trzeba!
Uczcijmy zatem wakacje i bawmy się w ostatni ich tydzień najlepiej jak potrafimy! Niech zabawa trwa a radość i pomyślność nie kończą się!
Jeśli chodzi o jesienne posty to nie martwcie się podróżniczych motywów tu nie zabraknie, a stosik prac czeka na sfotografowanie.
Pozostaje mi tylko życzyć Wam udanego, ostatniego tygodnia, spakować walizkę i wyruszyć w dal...

P.S. Myślicie, że butelkę mi celnicy skonfiskują? ;)


17 września 2012

Kwestia perspektywy...

Wiecie... Ostatnio jakoś niewiele rzeczy mi się udaje. Raz na wozie, raz pod wozem, ale czy ta zasada musi także dotyczyć wszystkiego? 
Utknięcie w ślepym zaułku bywa motywujące jednak nie w każdym przypadku. Co robić dalej gdy się zgubimy? Może pora poszukać innej perspektywy?
Koniec, końców i labirynt okaże się zwykłą ścieżką!
Może czasem warto posłuchać czyjejś rady? W końcu nie ma ludzi doskonałych... Nie zawsze musimy sobie radzić sami. W końcu z jakiejś przyczyny nie jesteśmy sami na tej planecie!
Co więcej zdarza się tak, że rozwiązania naszych problemów tkwią w najmniej oczekiwanych przez nas miejscach.
Nie wiem jak wy, ale ja rozwiązań swoich problemów szukam w różnych miejscach, czasem nieodpowiednich, nie zawsze z oczekiwanym skutkiem, ale staram się nie poddawać. Czasem... rezultat przewyższa moje oczekiwania!
Polecam wam zatem spojrzeć na problemy jak na wyzwania! Kłody pod nogami mogą być przydatne zwłaszcza jeśli mamy zamiar przekraczać rzekę. ;)
Wrzesień powoli zbliża się do końca... Co nadejdzie wraz z nadejściem kolejnego miesiąca? Poczekamy to zobaczymy!



4 września 2012

Senny zaułek śródmieścia... Ulica Jaworzyńska

Ta maleńka, niewiele znacząca, uliczka to jeden z nielicznych zakątków Warszawy, który mimo drobnych uszkodzeń pozostał niezmienionym pod względem atmosfery.
To właśnie tutaj można poznać spełniony sen o cichym śródmieściu Warszawy.
Cicha Jaworzyńska zaczyna się tuż przy placu Zbawiciela, przecina głośną, bezładną ulicę Waryńskiego i kończy na Polnej.
Na urok tego miejsca nie wpływa sam jego wężowy kształt, czy historyczna zabudowa, ale przede wszystkim nieprzerwana cisza.
Tak blisko metra, tak blisko śródmiejskiego zgiełku, a tam atmosfera zupełnie jakby się było poza miastem. Co więcej w tym miejscu pomiędzy murami kamienic wciąż jeszcze czuć ducha starej Warszawy. Tego, który odszedł wraz z wojną i powstaniem...

 (Zachodnia fasada Kościoła Zbawiciela)

(Widok z ulicy Jaworzyńskiej na "Rivierę") 





(Domy na odcinku Mokotowska-Waryńskiego)

 (Widok na lukę powstałą w wyniku przebicia ulicy Waryńskiego)

(Odcinek Waryńskiego-Polna)

(Jaworzyńska-Polna widok w stronę ronda Jazdy Polskiej)

Jak znalazłem to miejsce? Zupełnie przypadkiem! Za pierwszym razem trafiłem tu, gdy okazało się, że odwołano zajęcia na uczelni. Uznałem, że nie będę od razu wracać na daleki Grochów tylko chwilę się przejdę, aby poznać nieznane zakątki śródmieścia. Niepozorne schodki prowadzące jakby donikąd od zawsze zwracały moją uwagę. Postanowiłem wykorzystać okazję. Przyznam, że było warto. Z pozbawionego uroku świata wielkiej stolicy trafiłem do wyśnionej i zapomnianej przedwojennej Warszawy.
Oczywiście przez to, że nie ma tam żadnych sklepów, kawiarni, czy restauracji to o miejscu tym na dłuższy czas zapomniałem.
Jednak wraz z przybyciem lata ze zdziwieniem odkryłem, że muszę tam wrócić. Tym razem w konkretnym celu... W niektóre miejsca jednak się po prostu wraca!
Wcześniej pokazywałem wam Grochów. Później jednak cały czas rozmyślałem nad kolejnymi miejscami godnymi polecenia. Znam ich wiele! Są tam kawiarnie i restauracje, więc można chłonąć ich atmosferę przy kawie, herbacie, czy jakimś posiłku. To miejsce jednak ma w sobie coś wyjątkowego. Może dlatego, że niewielu o nim wie? Może dlatego, że może być czyimś spełnionym snem o mieszkaniu w centrum stolicy?
Jeśli chodzi o mnie to...
Ta klimatyczna warszawska uliczka została brutalnie przecięta ruchliwą socrealistyczną arterią. Czy przez to nie stanowi symbolu destrukcji, którą wprowadził brak spójnej wizji stolicy państwa?
Z jednej strony tak zwyczajna, a z drugiej magiczna, symboliczna. Naprawdę jeśli będziecie w śródmieściu to zajrzyjcie. Tam zaczniecie poznawać prawdziwego ducha tego miasta!

Ulica Jaworzyńska- Drobna, cicha, pełna uroku. Mieści się w śródmieściu gwarnej i ruchliwej Warszawy, a parę metrów od niej ulice tętnią życiem a gwar wielkiego miasta zagłusza cichy powiew wiatru...


31 sierpnia 2012

To Blog&live...

Międzynarodowy dzień bloga dobiega końca!
Chciałbym zatem wznieść toast za blogerów i blogi! Niech nam się rodzą, rosną, stają się popularniejsze i nie odchodzą w zapomnienie!
Jeśli chodzi o materiał to spokojnie jeszcze mam co pokazać, tylko najpierw muszę zdigitalizować materiał... To trochę trudne ponieważ mój kochany aparat wyjechał do Francji. :-/
Na szczęście mam dla was przygotowaną kolejną wycieczkę po "Mieście w budowie". Porównywane do feniksa powstającego z popiołów wciąż skrywa liczne tajemne zakątki warte odkrycia. Zamierzam Wam je pokazać i zachęcić Was do odwiedzenia ich. Warto je zobaczyć nie tylko po to by pokochać to miasto, ale i po to by zrozumieć jego historię, jego duszę...
Poza blogiem przymierzam się do eksperymentalnego projektu artystycznego. Zatem 3majcie za mnie kciuki!
W związku ze świętowaniem, oraz wycieczką aparatu kolejne zdjęcia z Paryża!
Dziś pokażę wam Wieżę Eiffel'a w moim obiektywie. Dokładniej jej sylwetkę wyrastającą zza mostu Aleksandra III, który jest zapewne najsłynniejszym spośród mostów miasta świateł...




28 sierpnia 2012

Zmierzch imperium...

Nad każdym imperium słońce zachodzi tak samo. Nie ważne ile zdobędziesz, ile stracisz, ani ile sprzedasz... Wszystko i tak potoczy się tym samym losem...
Przez wieki ludzkość walczyła o władzę. Silniejsze plemiona tępiły słabsze, narody niszczyły, bądź wchłaniały mniejsze grupy społeczne.
Po co? Aby bal trwał, aby miasta zdobiły monumenty coraz to wytworniejsze, aby miód i mleko rzekami płynęły.
Większość cudów świata powstała nie dzięki urokowi muz a brzękowi stali i zapachowi krwi.
Czego by nie powiedzieć takie jest prawo natury wygrać musi silniejszy, sprytniejszy, mądrzejszy a przede wszystkim szybszy...
Co najciekawsze w historii każde imperium miało swój zmierzch.
Każda potęga prędzej czy później zapada się we własnym świetle.
Złota Orda, Imperium Aleksandra Macedońskiego czy Rzym. Wszystkie rozpadły się a jedyne co po nich zostało to wspomnienia...
Zbudowanie czegoś trwałego graniczy z niemożliwym. Wielu próbowało, większość poległa.
Czasem budowa jednego cudu wymaga poświęcenia innego. Czasem ofiara jest jednak bezsensowną, naiwną i krótkowzroczną.
Co więcej bywa, że kunszt minionych jest niedoścignionym...
Tylko czy ci, którzy powinni o tym wiedzieć w porę to zrozumieją?
Dzisiaj nieco zagadkowo, z pytaniem do przemyślenia i zdjęciem. Pochodzi z 2010 roku z Paryża. Powoli i leniwie zachodzące słońce nad jedną z najsłynniejszych ulic Europy. Nad ulicą pełną ludzi, nad ulicą pamiętającą swe korzenie...




19 sierpnia 2012

Lie, Power&Vanity

Kłamstwo, władza i próżność to nie tylko fundamenty zła, ale i nasiona destrukcji.
Niczym złowieszcze szepty motywują do czynów niezwykłych lecz złych... Owszem często pomagają w zdobyciu i utrzymaniu władzy, ale czy dobrej?
Pamiętajmy, że trony tyranów od wieków spływały krwią, a ich pogrzeby zdobiło sztuczne złoto.
Niestety większość ludzi przez własną chciwość dąży do celu niewłaściwą drogą.
Droga ta daje wiele, ale jakim kosztem. Czy naprawdę warto zdobyć władzę poświęcając przy tym własne szczęście? Czy warto sprzedawać duszę diabłu?
Osobiście nie mam ani fortuny, ani tym bardziej władzy więc z doświadczenia niczego powiedzieć nie mogę,
sądzę jednak, że osoby, których ścieżka kariery gęsto ściele się trupem są samotne.
Owszem trupią ścieżką wielu chętnie podąży i otoczy pozorną przyjaźnią krwawej gry zwycięzcę, ale na jak długo?
Odór zgniłych od środka ludzi jest tak mocnym, że i najlepsze perfumy świata go nie zatuszują...
Moim zdaniem zanim lepiej parę razy dobrze przemyśleć własne postępowanie zanim dokona się coś, czego nie będziemy już w stanie odwrócić.
Problematykę zdobycia i utrzymania władzy dobrze ilustruje nie tylko historia. Istotom leniwym, które do książek nie zaglądają polecam ostatnio popularny serial produkcji HBO- "Gra o tron" (ang. "Game of Thrones"). Żeby nie było to przypominam, że serial powstał na bazie serii książek...
Jeśli chodzi o książki to, poza wyżej wspomnianą serią, mogę śmiało polecić znanego "Władcę Pierścieni" oraz, mniej znane, "Wielkie Nimfomanki". Ta ostatnia jest o tyle ciekawa, że ukazuje zepsucie dworów królewskich i cesarskich...
Tytułów jest o wiele więcej, jednak powyższe uważam za naprawdę warte zapoznania.
Dzisiaj moralizatorsko ze względu na wiersz!
Powstał w czerwcu tego roku. Czym jest? Dla mnie stanowi on formę wyzbycia się własnych frustracji. Czy ma jakąś wartość dla innych? Oceńcie sami...


"Humanus prymitywus"

Świat zwariował
Świat oszalał
Nie pojmuje go
Ideały poszły w diabły
Forsa poszła w ruch
Para z fabrycznych kominów bucha
Buch! Buch! Buch!
Flora przetworzona
Fauna wybita
Sacrum zginęło
Zrównane z Profanum
Czy o to nam chodzi?
Czy tego pragniemy?
Pieniądz nade wszystko?
Po trupach do celu?
Co to ma być?!
Wstydźcie się owieczki durne!
Za stadem tak pędzić
Za sakiewką ciągle gnać
Winniście swą rolę znać
O ideały dbać!
A tu co?
Szmal, seks i chciwość
Na tyle tylko was stać?
Perfidny świat będziecie budować?
Slumsy hektarami tworzyć?
Byle więcej! Byle wyżej! Byle moje!
I po co wam to?
Gdy życie tak gna!
Gdy życie to tylko chwila…


12 sierpnia 2012

Biały kwiat...

Na dalekim wschodzie od wieków istniała niewielka wyspa pośród archipelagu, zrodziła ona drzewo o kwiecie tak delikatnym i tak pięknym, że każdy zapragną je mieć. Kwiat ten delikatny i piękny zachwycał. Niewielu jednak wiedziało, że piękno to jest smutnym i spokojnym...
Japonia to nie tylko kraj kwitnącej wiśni, ale i archipelag wysp kultury niezwykłej. Kultury pięknej i zupełnie nam obcej. Dziś poważnie ugodzona przez II Wojnę światową odchodzi w dal. Czy na pewno?
Z jednej strony przestała być powszechną, ale z drugiej stary śpiew japońskich wysp wciąż żywym jest.
Niestety nie miałem okazji odwiedzić Japonii, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miał taką możliwość.
Kultura Japońska zachwyca i zmusza do nostalgii. Z jednej strony jest zimna, sztywna, zdystansowana, brak jej pewnego "luzu", jednak z drugiej jest to kultura oparta na myśleniu, pewnej dozie nostalgii. Starojapońska kultura zmienia każdą czynność w rytuał, wszystko ma swoje miejsce, swój czas. W 2006 roku mieliśmy okazję aby liznąć jej kawałeczek dzięki filmowi "Wyznania Gejszy". Jest to jeden z moich ulubionych filmów, nie tylko ze względu na dobrą fabułę, piękne stroje czy wspaniałą ścieżkę dźwiękową. Zachwyca mnie dzięki swojej próbie pokazania realiów sztywnej azjatyckiej etykiety.
Etykiety, która jest nam w pewnym sensie obcą.
Oczywiście śmiało można powiedzieć, że nawet w Polsce było wiele zacnych domostw, które preferowały sztywną, pozbawioną uczuć etykietę pruską. Jednak czy tak zwany Pruski dryl można w ogóle porównać do sztywnej, ale i zarazem niesamowicie lekkiej kultury japońskiej?
Czegokolwiek by nie powiedzieć życie tutaj zawsze było o wiele lżejsze. Europejczycy, nawet Niemcy nigdy nie byli tak zdyscyplinowani. Zwłaszcza nam Polakom często brak dyscypliny, elegancji, ale czy to znowu taki powód do wstydu? Z jednej strony bywamy nieokrzesani, ale jak przychodzi co do czego to możemy się pochwalić walecznością i dobrą organizacją. Bywa to rzadko, aż za rzadko, ale co poradzić? Tacy już jesteśmy!
Koniec końców perfekcja bywa nudną...
Wracając jednak do kultury dalekiego wschodu to muszę przyznać, że chciałbym ją bliżej poznać. Czasem czerpie z niej inspirację, zwłaszcza do ozdabiania szkła. Dzisiaj pokażę wam moją pierwszą próbę! Po stworzeniu poprzednich nieco cięższych stylowo prac postanowiłem stworzyć coś lżejszego, bardziej minimalistycznego, pozbawionego nadmiaru detali i ozdób. Polecono mi wówczas sztukę dalekiego wschodu. Lekkie, kwiaty, kolorowe stroje, chłód i pewna doza minimalizmu dziś nader modne naprawdę mi się spodobały. Można powiedzieć, że styl ten uznałem za doskonałym do zdobienia szkła...
Czy efekt pierwszego spotkania można nazwać udanym? Sami oceńcie!







10 sierpnia 2012

Iconic

Ikony... Epoki, Stylu, Mody, Architektury... Trochę ich jest...
Skąd idea ikony? Ikony mają być czymś ponadczasowym, czymś co na wieki będzie wybitne...
Po co tworzymy ikony? Po to by mieć co podziwiać...
Pierwotnie słowo "ikona" miało nieco inne znaczenie, zwłaszcza w kościele prawosławnym. Ciekawe, że słowo ściśle związane ze sztuką kościoła wschodniego zaczęło oznaczać coś wspaniałego, coś na czym można się wzorować...
Pojęcie "ikony" dotyczy również "mentorów". Wielu z nas za mentorów uważa osoby, które stanowią ikony swoich czasów.
Jak zostać ikoną? Wystarczy mieć dobry marketing... W wielu wypadkach stworzenie "ikony" to kwestia poczty pantoflowej. Większość wybitnych przez znaczną część swego życia była wyśmiewana przez swą oryginalność. Ironiczne nie? Pewien wielki filozof powtarzał "Nie ważne co mówią, ważne, że mówią".
Czego uczą nas "ikony"? Wytrwałości, uporu w dążeniu do celu i motywacji. Ikona to ktoś, lub coś, co najpierw społeczeństwo wrzuci w błoto aby potem wstawić między reflektory.
Cóż... Tacy są już ludzie i nic się raczej w najbliższym czasie nie zmieni w tej kwestii...
Dzisiaj króciutko i ze zdjęciem. Zdjęcie wykonałem w Paryżu w 2010.
Ta metropolia naprawdę potrafi w pewnym sensie uwieść, ale o tym innym razem... ;)