22 grudnia 2013

Świąt Czarowny Blask...

Święta Bożego narodzenia zbliżają się wielkimi krokami.
Jak co roku wielu z nas zastanawia się jak zmienić swoje otoczenie w prawdziwy świąteczny raj...


Stworzenie właściwej atmosfery, nie przywodzącej na myśl kiczu i Coca-Coli, stanowi spore wyzwanie.
Przygotowując koncepcje świątecznego wystroju najpierw należy pomyśleć o... oświetleniu!
Kolor oraz moc światła mają kluczowe znaczenie.
Dobre oświetlenie może stworzyć fantastyczny nastrój bądź sprawić, że nasza ciężka praca pójdzie na marne.
Najstarszą i jednocześnie bardzo dekoracyjną formą oświetlenia są świeczki.
Nie ma niczego bardziej romantycznego od delikatnego światła świec.
Co więcej nie samo światło czyni świecę piękną...


Na rynku mamy dostępny szeroki wybór różnego rodzaju świec.
Tradycyjne, zwykłe, dekoracyjne, zapachowe, a nawet nowoczesne.
Zakup świec nie należy do szczególnych ekstrawagancji.
Są powszechnie dostępne i tanie.
Przed zakupem świec warto zastanowić się nad kwestią świecznika.
Osobom posiadającym zdolności manualne polecam stworzenie własnego np. ze słoika, podstawki, czy innego niepotrzebnego przedmiotu.
Koniec-końców nawet zwykła butelka może stać się czymś pięknym.
Tym zdolności nie posiadającym, zalecam wizytę w sklepie.
Nowocześniejszą i bardziej praktyczną metodą rozświetlenia zimowego domu jest montaż lampek.
Lampki mogą stanowić najbardziej efektowną część dekoracji świątecznej.
W sklepach znajdziemy nieskończoną ilość rodzajów, długości i cen.
Ten rodzaj dekoracyjnego oświetlenia dzielimy przede-wszystkim na jedno i wielobarwny.
Jednobarwne sprawdzają się zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Poza tym doskonale współgrają z ozdobami choinkowymi.
Osobiście nie polecam zawieszania na świątecznym drzewku lampek o chłodnym kolorze światła. Wygląda to raczej przygnębiająco.


Ostatnio szczególnymi względami cieszą się lampki jednobarwne o białym kolorze światła. Ich ciepłe światło nie tylko kojarzone jest z czymś ekskluzywnym, ale i bardzo eleganckim.
Bardzo często przy tego typu oświetleniu dla wzmocnienia efektu stosowane są migoczące lampki o chłodnym kolorze.
Dzięki nim drzewko zdaje się mienić.
Bardzo podobny efekt można podziwiać od wielu lat na paryskiej Wieży Eiffla po 22...
Wracając jednak do tematu lampek to warto również poruszyć temat oświetlenia zewnętrznego.
Przygnębiająca aura pogodowa oraz długa noc sprawiają, że szczególnie w tym czasie potrzebujemy rozświetlać swoje otoczenie.
Dlatego też dekorowanie zimozielonych roślin ogrodowych, drzew alejowych, balkonów, tarasów itp. stało się niezwykle modne.
W kwestii oświetlenia zewnętrznego to wybór jest dowolny.
Zarówno lampki o chłodnym jak i ciepłym świetle na zewnątrz prezentują się znakomicie.

Tyle, że na zewnątrz lepiej nie stosować lampek typowo choinkowych...
Deszcz, śnieg, czy mróz mogą bardzo szybko je zgasić.
Niestety klimat nie sprzyja ozdabianiu otoczenia, ale i na to są sposoby.
Myśląc o oświetleniu zewnętrznym warto zwrócić uwagę na rodzaj lampek.
Żarówkowe nie zniosą deszczu, czy śniegu dlatego też zaleca się stosowanie diod na grubym kablu.
Są stosunkowo odporne i efektowne.
Ostatnio nawet pojawiły się w formie kurtyny...
Gdzie warto kupować lampki?
Osobiście nie widzę szczególnej różnicy w jakości toteż może się zdarzyć iż, te zakupione na bazarowym stoisku będą działać dłużej niż te kupione w renomowanym sklepie.

W temacie zimowego oświetlenia to już wszystko!
Życzę Wam owocnego dekorowania kochanych czterech kątów i do zobaczenia już wkrótce!

4 grudnia 2013

Salony Próżności

Zbliżają się święta. Całe miasto zostało ozdobione.
Ulice, sklepowe witryny, a nawet prywatne mieszkania niemal rozpadają się od ilości ozdób.
Firmy odzieżowe, jak co roku zresztą, zaczęły promować świąteczną kolekcję strojów.
W całym tym komercyjnym szaleństwie zastanowiła mnie jedna rzecz...
Za czym właściwie gonimy?


Ikona mody Gabrielle Chanel mawiała, że moda przemija, a styl pozostaje.
Skoro tak, to za tym właśnie gonimy?
Co roku mamy do czynienia z dwoma sezonami- Wiosna-Lato, oraz Jesień-Zima.
Każdy z nich jest zapowiadany przez grubo przepłacane imprezy promocyjne.
Co najciekawsze każdy ten "show" sprawia, że wielu z nas udaje się do sklepów, aby wydać kolejne ciężko zarobione pieniądze na: ubrania, buty, torebki, dodatki, a nawet kosmetyki.
Skoro moda przemija, a styl pozostaje, to czy nie powinniśmy kreować własnego stylu?
Takiego, który by trwał mimo kolejnych przemijających trendów?

(fot. Olga)

A może istnienie takiego terminu jak "styl", to po prostu kolejne dziejowe kłamstwo?
W architekturze i sztuce style jak najbardziej egzystują. Służą one nie tylko klasyfikacji przedmiotu, ale również uświadamiają o ideach, które ów przedmiot wykreowały.
Czy w modzie jest to w ogóle możliwe?



Przecież pojawienie się na salonach w sztruksach, dzwonach, czy innym wytworze minionych trendów jest traktowane jak faux pass.
Kolejnym problemem pojawiającym się przy terminach "moda" i "styl" jest nasza psychika.
Dlaczego dbamy o nasz wygląd?
Z jednej strony na BBC możemy oglądać program, w którym ludzie uzależnieni od dbania o siebie spotykają się z ludźmi o wygląd nie dbającymi, a przy okazji często w jakiś okrutny sposób okaleczonymi.
Celem wspomnianego wcześniej programu jest szerzenie słynnego hasła "Wygląd się nie liczy".
Z drugiej niemal codziennie oglądamy piękne, szczupłe panie, oraz wyrzeźbionych panów zachęcających nas do kupowania perfum, bielizny itp.
Próżność mamy w genach, to pewne.
Wygląd samca i samicy służy nam do oceny, czy dana osoba nada się do prokreacji.
Z pomocą informacji wizualnej jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dana osoba zapewni nam zdrowe potomstwo.

(fot. Olga)

Tylko, czy to już nie zaszło za daleko?
Może wcale nie chcemy się podobać ze względów naturalnych?
W wielu przypadkach ubierając się na ważną okazję wybieramy najlepsze rzeczy z szafy. Wcale nie po to, aby kogoś zaciągnąć przed ołtarz, czy w krzaki, a po to by inni nam zazdrościli.
Poprzez piękny strój można stworzyć pozory dobrobytu. Wykreować w oczach innych obrazek siebie jako człowieka sukcesu, osoby zdolnej do wejścia na sam szczyt.
Jednak, czy ta cała pogoń za niedoścignionym ideałem naprawdę ma sens?
Gdzie jest ten słynny szczyt i czy on w ogóle istnieje?
Jak postawić sobie granicę i przetrwać w tym zwariowanym świecie?
Koniec-końców ucieczka na bezludną wyspę gdzieś w tropikach brzmi całkiem fajnie, ale do realnych sposobów na życie to nie należy...

19 listopada 2013

Miejskie noce Gierymskiego...

Dziś chciałbym omówić bardzo ciekawy aspekt twórczości Aleksandra Gierymskiego.
Sylwetki warszawskiego artysty zapewne nikomu nie muszę nakreślać.
Warto jednak wspomnieć o tym, że urodził się w, dzisiejszej, stolicy, studiował w Monachium, a jego życie artystyczne toczyło się w różnych miejscach europy. Przeciętny zjadacz chleba kojarzy go głównie z obrazami o tematyce realistycznej.
Z jednej strony skojarzenie słuszne. Niestety bardzo ogranicza postrzeganie jego sztuki.
Jakiś czas temu, w ramach rozmów na temat polskiej architektury, stwierdzono, że negatywne aspekty polskich gustów wynikają z bardzo ograniczonej edukacji artystycznej.
Niestety w tym przypadku nie mogę się z tym nie zgodzić.
Postrzeganie Aleksandra Gierymskiego jedynie jako realistę zdecydowanie ujmuje jego warsztatowi.
W związku z tym postanowiłem poruszyć temat jego miejskich nokturnów...
Nokturn (z łac. nocturnus- nocny), to obraz przedstawiający scenę nocną, zwłaszcza w przyrodzie.
Nokturny Gierymskiego, znajdujące się na terenach RP, są znane głównie przez ludzi związanych ze sztuką.
Większość tzw. laików nie ma pojęcia o ich istnieniu.
Osobiście ubolewam nad tym faktem, tym bardziej ze względu na to, że te dzieła są nie tylko piękne, ale również niezwykle cenne.
Przy czym warto pamiętać, że ich wartość nie tylko wynika z ceny rynkowej, ale również z walorów estetycznych i poznawczych.
Stanowią one swego rodzaju dokument. Dzięki nim możemy zobaczyć jak w XIX wieku wyglądało życie nocne miasta.
Wyraźnie widać, że oświetlenie miejskie nie dawało zbyt wiele światła.
Mimo to na płótnach widać sporą ilość spacerowiczów.
Dzieła pochodzą z tego samego okresu i przedstawiają miasta w zupełnie innym świetle...
Dziś przedstawię Wam trzy z nich.

(źródło galeria,klp.pl)

Pierwszy z to "Plac Wittelsbachów w Monachium w nocy" z 1890 roku.
Płótno przedstawia nocne życie Monachium.
Nocne miasto prezentuje się niesamowicie.
Plac przypomina tu scenę teatralną.
Widz jest w stanie zobaczyć bruk, pomnik, oraz zarysy budowli.
Źródłami światła są nieliczne okna, oraz latarenki oświetlające witryny lokalu znajdującego się w parterze dwupiętrowej kamienicy.
Nad budowlą widać bardzo charakterystyczną kopułę i wieżę kościoła, które wraz z pomnikiem, sugerują nam lokalizację.
Ludzie z kolei to jedynie cienie przewijające się z gdzieś w słabym świetle.
Monachium tutaj wydaje się być metropolią zimną i dość ponurą.
Obraz znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.

(źródło culture.pl)

Drugi, to "Opera Paryska w nocy" z 1891
W tym przypadku również mamy do czynienia z widokiem miejskiego placu.
Nocny Paryż jednak różni się od Monachium.
Niebo jest tu zdecydowanie ciemniejsze, a latarnie dają jaśniejsze i bardzo nastrojowe światło.
Ulice są suche i tłoczne, a elegancko ubrani Paryżanie zmierzają w przeciwnych kierunkach. W tłumie widać nawet konie ciągnące powóz.
Detale architektoniczne fasad gmachów zostały podkreślone za pomocą światłocieni.
Widz jest w stanie zauważyć: kolumny, otwory okienne, łuki, rzeźby, a nawet zarysy latarni.
Miasto sprawia wrażenie ciepłego, tłocznego, intrygującego.
To płótno również znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.

(źródło wikipedia..org)

Trzecim obrazem, który chciałbym zaprezentować jest "Luwr w nocy" z 1892 roku.
Przedstawia on inną perspektywę Paryża. Na poprzednim płótnie miasto przedstawione zostało w ciepłych barwach. Na tym z kolei dominuje światło zimne.
Znów mamy tu do czynienia z przechodniami w formie cieni.
Gmach Luwru, z kolei tonie w mroku. Jedynie jego dolne kondygnacje są rozświetlone.
Uroku i ciepła dodaje tu drobna latarenka znajdująca się w bramie.
Zarówno w tym jak i w poprzednim obrazie, detale budynku zostały potraktowane bardzo poważnie
Widz jest w stanie dojrzeć bruk, kolumny, a nawet elementy strojów spacerowiczów.
Ten obraz z kolei znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Oczywiście nokturnów Aleksander Gierymski namalował więcej.
Chciałem jedynie zwrócić uwagę na ich istnienie i zachęcić do bliższego przyjrzenia się twórczości naszych artystów tamtych czasów.
Warto zwrócić uwagę na ich dzieła nie tylko ze względów historycznych, ale również estetycznych.
Powyższe dzieła są w stanie przedstawić Gierymskiego w zupełnie innym świetle.
Już nie tylko jako realistę, ale również doskonałego malarza impresjonistycznego.

Zapraszam do dalszych odwiedzin i komentowania!

20 października 2013

Secesja Pragi...

Większość z nas zapewne słyszała historię narodzin "Art Nouveau". Wielu nawet mniej-więcej potrafi określić podstawowe cechy słynnego stylu.
Dziś jednak chciałbym powiedzieć kilka słów o praskiej wersji architektury tej epoki...

(Dekoracja mieszczańskiej kamienicy)

Czeską sztukę secesyjna kojarzymy głównie z pięknymi dziełami Alfonsa Muchy.
Urodziwe nimfy odziane w spływające do ziemi suknie, biżuteria z kwiatowymi  i zwierzęcymi motywami oraz ozdobne plakaty, to wszystko co kojarzymy z czeską odmianą art nouveau.
W tym roku miałem okazję przekonać się, że czeska secesja to coś więcej niż Mucha...

(Kamienica przy ul. Narodni)

Jak powszechnie wiadomo, choćby z poprzedniego posta, we wrześniu miałem okazję odwiedzić czeską Pragę.
Poza ostatnio opisanymi zabytkami w mieście miałem okazję podziwiać fantastyczne dzieła architektury "Belle Epoque".
Będąc tam przekonałem się, że Czesi w zupełnie inny sposób mogą postrzegać ten styl.
Już na pierwszy rzut oka widać, że lokalni architekci stosowali bardzo odważne rozwiązania.
(Kolorowa płaskorzeźba fasady kamienicy przy ul. Narodni)

Bogate formy fasad, oraz brak obaw wobec stosowania mocnych barw, czy wyrazistych wzorów nadają czeskiej stolicy wyjątkowego charakteru.
Pośród tony kamienic w naprawdę różnorodnych stylach nie trudno dostrzec te secesyjne.

(Widok Ulicy Narodni)

Dla porównania na Polskim gruncie tak bogate formy dekoracji zewnętrznej nigdy się nie wykształciły. Jeśli przyjrzymy się obiektom zarówno zachowanym jak i dokumentacji dziedzictwa utraconego, to dostrzeżemy, że nasze narodowe wzornictwo cechowało się skromniejszą i nieco bardziej stonowaną formą.
Praskie mieszczaństwo z kolei mogło podziwiać gmachy ozdobione kolorowymi płaskorzeźbami, wyrazistymi napisami, a nawet kolorową mozaiką.

(kolorowa dekoracja fasady kamienicy przy ul. Narodni)

(Szyld Restauracji przy Starej synagodze)

Z jednej strony ów formy dekoracyjne mogą wydawać się ciężkie, męczące i z pewnością narzucają styl, z drugiej secesję kojarzymy przecież z roślinami i natura. Natura raczej zdecydowanych barw nie unika.
Poza tym secesja to coś innego, nowoczesnego. Ów styl miał właśnie wyróżniać dzieła epoki. Secesyjne domy miały się wyraźnie odcinać od sąsiednich historycznych gmachów.
Przede wszystkim miały być funkcjonalne tj. przystosowane do potrzeb domowników. Poza tym musiały posiadać wszelkie, jak na tamte czasy, nowoczesne media.
Do wnętrz mieszczańskich kamienic niestety nie miałem okazji się wybrać.
Udało mi się za to zobaczyć wnętrze jednej z budowli reprezentacyjnych w tym stylu...
"Miejski Dom Reprezentacyjny" to jeden z tych gmachów, których będąc w Pradze po prostu nie można przeoczyć.

(Żyrandol w holu Miejskiego Domu Reprezentacyjnego)

Budynek powstał na początku XX wieku. W jego wnętrzach widać wiele alegorii i nawiązań do czeskich tradycji.
"Miejski Dom" poza funkcjami administracyjnymi pełnił funkcję hali muzycznej.
Co najciekawsze będąc wewnątrz można się zorientować, że jego architekci od początku dokładnie planowali jego funkcje.

(Wnętrze restauracji Miejskiego Domu Reprezentacyjnego)

W głównym holu można zobaczyć nawet secesyjne witrażowe szyldy informujące o funkcji danego pomieszczenia.

(Szyld lokalu w Miejskim Domu Reprezentacyjnym)

Co ciekawe budynek wyraźnie odcina się stylowo od sąsiadującej z nim gotyckiej
"Bramy Prochowej".
Wysokie witryny lokali użytkowych, wyraźnie zaznaczone główne wejście, oraz hełm przypominający dach paryskiego "Petit Palais" to wszystko sprawia, że budynek przywodzi nam na myśl życie wielkiej XIX-wiecznej, kosmopolitycznej metropolii.

(Kopuła, oraz fragment fasady Miejskiego Domu Reprezentacyjnego)

Pod względem architektury secesyjnej czeska Praga naprawdę ma się czym pochwalić. W wielu miejscach można natknąć się a to na kamienice z wysokimi witrynami, złocone napisy, czy nawet na kolorowe dekoracje, które będą w stanie rozjaśnić nawet najbardziej szary dzień.
I jak tu nie kochać secesji?

(Ceramiczna dekoracja mieszczańskiej kamienicy)

25 września 2013

Viva Praha

Między górami, lasami nie tak znowu daleko od Polskiej granicy leżało sobie miasto Praga.
Piękna metropolia od lat przyciągała turystów. Historyczna, piękna kusiła niezbyt wysokimi cenami, wspaniałymi zabytkami i niezwykłym klimatem.

(Samochód wycieczkowy na Rynku Starego Miasta)

(Domy sąsiadujące z Rudolfinium)
W tym roku skusiła i mnie!
Dokładnie w drugim tygodniu września wsiadłem w pociąg i wyruszyłem w podróż do miasta przez wielu uznawanego za najbardziej europejskie.
Muszę przyznać, że Praga to zdecydowanie jeden z ciekawszych i wartych rozważenia celów podróży.
Dlaczego?
Przede wszystkim do Pragi nie jest tak znowu daleko. Każdy Polak mieszkający na terenie RP może bez większych problemów do niej dojechać. Co więcej bilet wcale nie jest taki drogi.
Warto pamiętać, że do Pragi można dojechać na wiele różnych sposobów.
Tym, którzy nie przepadają za samochodami, czy łapaniem "okazji" to szczerze polecam pociąg lub autokar.
Najszybciej do miasta można dotrzeć drogą lotniczą, jednak jest ona dość kosztowna. Podróż pociągiem trwa osiem godzin. Nie jest szczególnie uciążliwa, szczególnie jak ma się przy sobie dobrą książkę, czasopismo, bądź ciekawe towarzystwo.
Najtańszym sposobem jest podróż autokarem. Z tego co wiem, to podróż nim trwa około dwunastu godzin. Jednak w środku jest nieco mniej miejsca niż w pociągu, za to jest sporo przystanków.
Jak wcześniej wspomniałem wybrałem drogę torową. Do Pragi dojechałem bez większych problemów.
Po wyjściu z pociągu byłem nieco rozczarowany. Poczułem się jakbym wcale nie opuścił Polski.
Dworzec Główny w Pradze niestety urodą nie urzeka.
Stary, XIX-wieczny gmach posiadający zadaszone perony jest bardzo zaniedbany. Jednak w tym przypadku to wystarczyłoby drobne odświeżenie, a znany nam aż za dobrze widok brzydkiego, zaniedbanego dworca odszedłby w niepamięć.
Do swojego tymczasowego domu dotarłem bez problemu. Z pewnością nie byłoby aż tak łatwo, gdyby nie to, że gospodarz przyjechał po mnie na dworzec.
Obecność gospodarza zdecydowanie ułatwiła podróż, ale nie była niezbędna.
W Pradze miałem wielkie szczęście- mieszkałem w zabytkowej kamienicy w samym centrum miasta!
Życie w śródmieściu zagwarantowało nie tylko spore oszczędności na komunikacji miejskiej, ale i możliwość bezkarnego włóczenia się nocą. 
Co jak co, ale po Pradze warto spacerować. W zasadzie każda uliczka jest w jakiś sposób urzekająca.

(Typowa śródmiejska ulica widoczna z nadrzecznego bulwaru)

(Jedna z ulic Starego Miasta)

Centrum miasta składa się głównie z zabudowy historycznej. Wyobraźcie sobie potok kamienic, pałacyków i kościołów, rozlewających się między zielonymi wzgórzami i błękitną rzeką z wysepkami.

(Panorama Praskich Mostów)

Praga jest naprawdę piękna, ale nie tylko dzięki architekturze. Miasto naprawdę wiele zawdzięcza swojemu położeniu geograficznemu.
Zakręcająca rzeka z wysepkami, zielone wzgórza, z których można podziwiać panoramę miasta czynią to miejsce wręcz magicznym.
Gdzie warto pójść?
Będąc w Pradze po prostu nie wolno nie odwiedzić takich miejsc jak Stare Miasto, Most Karola, czy Hradczany.
Praskie stare miasto to jest chyba jednym z najżywszych w europie. Pełno tam zabytków, turystów, eleganckich lokali, głośnych sklepów z pamiątkami, świateł i ulicznych występów.

(Rynek Starego Miasta)

(Tarcza słynnego Zegara Astronomicznego)

(Fasada typowej staromiejskiej kamienicy)

(Wejście na Stare Miasto od strony Mostu Karola)

Na Moście Karola spotkamy się z artystami różnego rodzaju- jedni malują portrety, krajobrazy, inni grają Jazz, popularne utwory, a nawet bywa tam i kataryniarz z małpką.

(Zespół muzyczny na Moście Karola)

Co najciekawsze po moście chodzi się pieszo. Przypomina on trochę miejski bulwar przecinający rzekę.
Hradczany z kolei urzekają słynnym zamkiem, oraz roztaczającą się dookoła panoramą. To właśnie tam zobaczymy Królewską siedzibę sąsiadująca bezpośrednio ze Złotą uliczką niegdyś zamieszkiwaną przez biedaków.
(Dziedziniec praskiego zamku)

(Budynek rządowy na Hradczanach)

Wielbicielom nowoczesności z kolei polecam wizytę w okolicach Teatru Narodowego.
To właśnie w tej okolicy można natknąć się na taką perełkę jak "Tańczący Dom" Gehry'ego.

(Tańczący Dom)

Będąc w Pradze polecam również odwiedzić dzielnicę "Mala Strana". Łatwo tam znaleźć tanie lokale, niektóre nawet posiadają zniżki dla studentów.
Jeśli chodzi o jedzenie i picie, to szczególnie polecam pić piwo i spożywać lokalne przysmaki. Tradycyjną czeską kuchnię nietrudno tam spotkać. W zasadzie większość lokali ją serwuje.
Doradzam uważać jedynie przy wybieraniu dań ze słowem talerz w nazwie. Talerze czeski i morawski, to oczywiście jedno i to samo, a w wielu lokalach nazywają się zupełnie inaczej.
W kwestii piwa to można je bez problemu kupić w pierwszym, lepszym sklepie spożywczym i wypić na ławce w parku.
Czesi nie mają tak absurdalnych zakazów jak my, a jak wiadomo w sklepie piwo jest tańsze niż w restauracji, pubie, czy barze.
Jeśli chodzi o ceny, to Praga nie jest zabójczą dla polskiego portfela. Ceny w sklepach i restauracjach są porównywalne z naszymi.
To samo tyczy się zwiedzania.
Ceny biletów dla studentów zazwyczaj nie przekraczają 150 koron (ok. 25 złotych).
Także wielbicielom zabytków, którzy nie boją się nieco przejść, a nie posiadają grubego portfela śmiało polecam ten kierunek.
Na dziś to już wszystko!
Pozdrawiam serdecznie i jak zawsze zapraszam do dalszej lektury!


17 sierpnia 2013

A z boku BOK

Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, czy jednak to przysłowie zawsze się sprawdza?
Sądząc po warszawskim gmachu B.O.K to niekoniecznie...
Biblioteka Ordynacji Krasińskich w skrócie BOK, to jedna z najstarszych warszawskich instytucji o charakterze naukowo-kulturalnym.
Instytucja powstała jako wynik wieloletnich tradycji kolekcjonerskich rodu Krasińskich.

(Miłość do ojczyzny naszym prawem)

Gmach przy ul. Okólnik 9/9a powstał w latach 1912-30.
Styl budynku miał przywodzić na myśl czasy napoleońskie- czasy powstawania rodzinnej kolekcji.
Jako pierwsze wzniesiono oficyny mieszkalne, które miały utrzymywać bibliotekę i muzeum mieszczące się w środkowym budynku, toteż główna część kompleksu powstała jako ostatnia.


Frontowy gmach miał zachwycać światłem i ciszą ponoć tak rzadko spotykanymi w stolicy.
Z tyłu magazyny, z przodu reprezentacyjne sale służące jako biblioteka, czytelnia i muzeum w jednym.
Przez kilka lat budynek cieszył się renomą. Podobno był nawet uznawany za jedną z najlepszych bibliotek w Warszawie.
Oddana do użytku w 1930 roku działała z pełnym rozmachem.
Wówczas niejeden badacz historii z chęcią przychodził na Okólnik, aby w spokoju zgłębiać tajemnice przeszłości.


Niestety czasy chwały nie trwały zbyt długo. Wojna nie była łaskawą dla tej instytucji.
Już pierwsze bombardowania warszawy dosięgły gmach.
O ile początkowe zniszczenia nie były znaczne, o tyle ciąg dalszy działań wojennych doprowadził bibliotekę do ruiny.
Do lipca 1940 Niemcy regularnie rozkradali najcenniejsze zbiory. Rok później przekształcili go w Staatsbibliothek Warschau.

(Herb Krasińskich- Ślepowron nad wejściem)

(okno od podwórza)

Zreorganizowana i uszczuplona biblioteka działała jeszcze do roku 1944.
O tym roku wiele mówić nie trzeba. Większość ludzi wie, że był to rok śmierci miasta Warszawy.
Razem z miastem spłonęła i biblioteka. Według niektórych wspomnień. Po powstaniu spod gruzów wydobywano jeszcze resztki eksponatów niegdyś zdobiących wspaniałe sale.

(Jedna z oficyn mieszkalnych)

W latach 1945-1950 Biuro Odbudowy Stolicy zadecydowało o odtworzeniu gmachu.
Niestety nowa doktryna polityczna nie pozwalała na przywrócenie chwały biblioteki.
Pozbawiona pomieszczeń magazynowych przez wiele lat służyła różnym instytucjom.
Ostatecznie budynek został porzucony. Po dziś dzień stanowi smutne wspomnienie po dawnej chwale miasta.

Zapomniany, porzucony bez szans na lepszą przyszłość.
Czy tak powinna wyglądać siedziba zasłużonej instytucji?
Zrealizowany z prywatnych środków gmach miał służyć społeczeństwu, a nie chylić się ku ruinie!
Niestety powinności, powinnościami, a rzeczywistość i tak wie swoje.
Jak na razie o istnieniu tej budowli wie niewiele osób i mimo, że wzbudza zainteresowanie to niewiele się zmienia.
Bodajże dwa lata temu kilka organizacji społecznych odwiedziło opustoszałe wnętrza.
Jednak pomysłów na zagospodarowanie gmachu wciąż brak.
Jak to jest, że tak przemyślana konstrukcja stanowi tak duży problem?


Otóż wynika to z bardzo specyficznego podejścia budowniczych warszawy.
Jak wcześniej wspomniałem, odbudowany gmach został zupełnie pozbawiony magazynów. W ich miejscu znajduje się blok mieszkalny.
Bez zaplecza magazynowego piękne sale frontowe znacznie straciły na wartości..
Mimo to budynek świetnie nadaje się do celów artystycznych.
Duża ilość światła i przestrzeni czynią obiekt interesującym.
Niestety jak wiadomo w życiu nie wszystko bywa takie proste. Gmach starej biblioteki wymaga remontów. Poza tym nie wiadomo, czy wkrótce nie pojawią się spadkobiercy.
Jedno wiadomo stara biblioteka tam raczej nie powróci.
Czy BOK otrzyma drugie życie, czy pójdzie pod deweloperski nóż?
Zapewne dowiemy się już wkrótce...



2 sierpnia 2013

O przestrzeni dla publiki...

Rodzajów przestrzeni każdy może wymienić wiele. Przestrzeń można dzielić według funkcji, własności itp. Kryteriów jest całe mnóstwo.
Dziś jednak chciałbym się skupić na tej przeznaczonej dla każdego.

(fot. Olga)

Idea przestrzeni publicznej formowała się przez lata. Jej rozwój zawdzięczamy nie tylko ideom związanym z porządkowaniem miast, to jest urbanistyce, ale również dzięki potrzebom ludu.
Czym właściwie jest przestrzeń publiczna?
Przede wszystkim jest to miejsce spotkań. Kawałek miasta po którym można się poruszać bez posiadania dużych, czy małych funduszy. Skrawek terenu, na którym stykają się ludzie z różnych kręgów kulturowych.
Idea przestrzeni należącej do ludu wcale nie jest młodą. Jej korzeni możemy się doszukiwać już w starożytności.
Jej propagatorami byli zwłaszcza Grecy, a później Rzymianie.
Wówczas to na ulicach i placach obywatele dowiadywali się o polityce, ekonomii, modzie, a nawet nasłuchiwali wszelkich plotek.
W erze informacji nie musimy nawet otwierać okien, czy drzwi, aby być na czasie.
Jaką zatem funkcję powinna pełnić przestrzeń publiczna?
Wyzwolona od przymusu dostarczania podstawowych informacji może z jednej strony stanowić ozdobę, a z drugiej przyciągać ludzi.

(fot. Olga)

Tylko w jaki sposób?
Niestety w Polsce kwestie przestrzeni publicznej kuleją.
Największy problem, przynajmniej na gruncie warszawskim, tkwi w reklamach i samochodach.
Z jednej strony mówi się o tym, że reklamy męczą, a z drugiej... Hasło "Dach i ściany pod reklamy" wciąż egzystuje w naszej świadomości.
Mocna kolorystyka, wielkie hasła i ceny. Czy nie wystarczy, że dzieła działów marketingowych zaśmiecają już większość stron internetowych? A to nie wszystko bo przecież kolejny miliard promocji musi do nas dotrzeć za pomocą mail'a, poczty, a nawet telewizji.
W dobie kryzysu może wypadałoby ograniczyć ilość ogłoszeń o kredytach...
Kwestia parkowania to już zupełnie inna bajka.
Większość rodaków posiada, posiadała, bądź tylko tymczasowo nie posiada własnych czterech kółek.
Niestety miłość do własnego ma swoją potężną wadę- wymaga miejsca!
Co gorsza wymagania zmotoryzowanych są ogromne i wciąż rosną tylko, czy powinni mieć oni coś do powiedzenia w mieście?
Przecież nie bez powodu miasta zachodniej europy stawiają przede wszystkim na ruch pieszo-rowerowy.
Konflikt piesi- zmotoryzowani trwa. Czym się zakończy? Zobaczymy zapewne wkrótce...
Wracając do tematu przestrzeni publicznej to niemal od dekad myślenie o niej u nas kuleje. 
Z czego ten problem wynika?
Myślę, że największym naszym błędem jest zamykanie idei miejsca dla ludu w dziedzinach architektury i urbanistyki.
A przecież przestrzeń publiczna nie powstaje na biurku w jakiejś pracowni, a na wolnym powietrzu.
Zarówno architekci jak i urbaniści mają wpływ na jej estetykę, ale wygląd to nie wszystko.
Poza właściwą prezentacją liczy się funkcja.
Przestrzeń musi mieć określoną funkcję.
Place przede wszystkim pełnią funkcje reprezentacyjne. Wielkie i pełne przestrzeni mają nadawać miejscom elegancji i znaczenia, czy tylko?

(fot. Olga)

Otóż nie! Poza placami reprezentacyjnymi w miastach funkcjonują place służące do organizowania wszelkiego rodzaju koncertów, festiwali, czy innego rodzaju imprez.
Jednym z ciekawszych tego typu miejsc był dla mnie plac przed ratuszem Paryża.
Na dużym reprezentacyjnym placu w lecie można było się poczuć niemal jak w wesołym miasteczku.
Na szerokiej przestrzeni miejskiego rynku roześmiany tłum bawił się w kulach do sphering'u, przy różnych stoiskach oraz przy świeżo montowanej scenie.
Poza funkcjami rozrywkowo-reprezentacyjnymi, place również mogą stanowić najzwyklejszą ozdobę.

(Istambuł)

Podobnie jak ulice, bulwary, czy promenady mogą nadawać miejscu tonu, podkreślać urodę okolicy, czy poprzez interesujący kształt przełamywać nudne otoczenie.
Poza placami za przestrzenie publiczne uznaje się ulice.



Same w sobie drogi oczywiście nie stanowią żadnej atrakcji, jednak z drobną pomocą matki natury i projektanta... Zwykła ulica może zmienić się w prawdziwy bulwar!
Kto na świecie nie marzył o przejściu się Polami Marsowymi?


Aleje i Bulwary zdecydowanie przyciągają!
Jednak co nas do nich przyciąga?
Sklepy? Ludzie? A może potrzeba poczucia energii miasta?
Pełne samochodów, ludzi, świateł, czasem odsłonięte, a czasem w formie krytych pasaży.
Rodzajów ulic jest wiele, lecz tylko niektóre potrafią naprawdę przyciągać.
Te posiadające atrakcyjną zabudowę, zieleń, małą architekturę, czy dach zdecydowanie potrafią przyciągnąć na dłużej.

(fot. Olga)

Poza tym kto będąc w mieście nie pójdzie na główną ulicę?
Koniec końców to przecież na nich toczy się życie wielkich miast i to one propagują światowe trendy.
Zarówno w ubiorze, urodzie jak i gastronomii...
Wielkie miasta oznaczają dużą ilość betonu.
Gdy mamy go dość, a nie chcemy wyjechać, to udajemy się do ogrodów i parków.


Parki i ogrody to jedna z najciekawszych form przestrzeni publicznej.
Z jednej strony eleganckie historyczne ogrody, a z drugiej fantastyczne rekreacyjne parki.
Obie formy są bardzo ważne i równie atrakcyjne, obie przybliżają nas do natury, której w mieście tak nam brakuje.


Historyczne ogrody przyciągają nas swoją elegancją, ciekawym założeniem. Są doskonałe na spokojne spacery, czytanie książek, a nawet na randki.
Parki rekreacyjne z kolei poza możliwością spaceru, czy bliskością zieleni przyciągają funkcją.
Sprzęty rekreacyjne, możliwość biegania to coś co sprawia, że miejsca te cieszą się dużą popularnością.
Zwłaszcza wśród tych, którzy chcą nieco poprawić swój wygląd...
Ostatnią formą przestrzeni miejskiej są skwery.
W rozrastających się miastach często brakowało zieleni, toteż często małym placykom nadawano formę mini-parku.

 (fot. Olga)
(fot. Olga)

Podsumowując przestrzeń publiczna musi mieć funkcje, musi być atrakcyjna i powinna przyciągać ludzi.
Kreując ją należy jednak pamiętać, że ludzie nie są w stanie przebywać w każdym miejscu.
Wielki park w zielonym mieście nie będzie stanowił szczególnej atrakcji.
Do wszystkiego należy podchodzić z pewnym umiarem, a jeśli chodzi o przestrzeń miasta, to przede wszystkim pamiętać o tym, że lokale to nie wszystko.
Wygenerowanie ruchu to nie tylko kwestia stworzenia lokali, to przede wszystkim kwestia stworzenia klimatu.

(fot. Olga)

Ciekawie oświetlone, w fajny sposób zagospodarowane przestrzenie będą przyciągać.
Fontanny, pomniki, rośliny nawet wyprowadzone z parków i ogrodów wciąż stanowią dla ludzi atrakcje.
I mimo, że ostatnimi czasy niewiele się z tym liczymy, to może warto by było wrócić do podstaw?
W końcu każdą przestrzeń da się zmienić, a szczegóły mogą wpłynąć na jej odbiór...