22 grudnia 2014

Dywanowy nalot Mikołajów!

„Zastaw się, a postaw się” nadal aktualne?
Według danych zaprezentowanych na łamach portalu Wirtualna Polska, przeciętny Polak w roku 2014 wyda na Święta Bożego Narodzenia co najmniej 500 złotych.
Ciekawi w tym fakt, że wszyscy, niezależnie od poziomu życia, twierdzą, że grudniowe przygotowania są przyczyną kompletnej rujnacji domowego budżetu. Na pokrycie corocznych świątecznych wydatków idą przecież nie tylko bieżące dochody. Wiele polskich rodzin decyduje się wziąć kredyt tylko po to, aby opłacić kolosalne rachunki za święta. Zastanawia dlaczego mimo świadomości tego, że katolickie obchody Świąt Bożego Narodzenia są zbyt kosztowne, nikt nie stara się wydatków na nie zmniejszyć? Spróbujmy przyjrzeć się tej sytuacji z nieco innej perspektywy.


Utrwalany od wielu lat przez markę Coca-cola wizerunek świętego Mikołaja, jako otyłego starszego pana z brodą, w czerwonym stroju obszytym białym futrem co roku przed świętami „bierze we władanie” przestrzeń publiczną. Niczym symbol przymusowego obdarowywania, motywuje on nas do zadłużania się po to, aby tworzyć w naszych domach atmosferę świąt. Oczywiście klimat ten całkowicie odbiega od atmosfery zdarzenia, które miało miejsce ponad 2 tysiące lat temu w Betlejem.Według lansowanego przez Coca-colę obrazu, święta powinny być: jasne, ozdobne, pełne śniegu i kolorowych dekoracji. Przekaz pojawiający się w telewizyjnej reklamie od wielu lat informuje nas, że wraz z brnącymi przez śnieżne zaspy, czerwonymi ciężarówkami tej firmy, nadchodzi czas świąt. Następnie widz zostaje dosłownie zauroczony przez ukazujące się na ekranie niewielkie, północne miasteczko, które dzięki nadjeżdżającej karawanie rozbłyska feerią kolorowych świateł. W tej sytuacji każdy mieszkaniec północnej części globu, widząc ponury świat za oknem, czuje się wręcz zobowiązany do tego, aby swoje otoczenie uczynić tak pięknym, jak to robi Coca-Cola.Siła oddziaływania tej wizji świąt jest do tego stopnia silna, że przejeżdżając grudniowym wieczorem przez wioski i miasteczka, ujrzymy całe rzędy udekorowanych domów migoczących kolorowymi światłami.


Oczywiście moda ta nie dotyczy jedynie prowincji. Każde większe miasto co roku w okolicach 6 grudnia musi z dumą zaprezentować swoją choinkę i szpalery uginających się pod ciężarem elektrycznych lampek drzew. Również fontanny, pomniki, kioski i latarnie nie są w stanie obronić się przed „magią świąt”. Aczkolwiek to witryny sklepowe służą za miejskich przodowników dekorowania. Tuż po 2 listopada niemal wszystkie okna placówek handlowych zostają błyskawicznie wzbogacone o nowe elementy wystroju w postaci: śnieżynek, choinek, wstążek, bombek itp.


Przyglądając się tej sytuacji, trudno nie zauważyć, że otoczka współczesnych Świąt Bożego Narodzenia nie ma nic wspólnego z prawdziwymi założeniami. Przeniesione z upalnego, pustynnego Bliskiego Wschodu gdzieś między zaśnieżone, porośnięte iglastymi drzewami tereny, obchody zmieniły dosłownie i w przenośni swój klimat. Dni, które miały być czasem pokoju, refleksji i radosnych rodzinnych spotkań, dzięki umiejętnym działaniom specjalistów do spraw marketingu, bez większych sprzeciwów stały się bodźcem pielgrzymek do nowej ściany płaczu- bankomatu.