11 stycznia 2012

I było wielkie... Bum!

Czasem każdy ma katastroficzne nastroje. Powodują one wybitną niechęć do systemu w którym żyjemy i do otaczającej nas rzeczywistości, psychologowie uzgodnili, że nazwą ten stan Depresją. U każdego objawia się ona w inny sposób.
Depresyjne nastroje oczywiście prędzej czy później odchodzą w cień, jednak, u niektórych, zostaje po nich pewna rysa.
Rysą można nazwać twórcze żale, bunt czy pamięć przykrego zdarzenia. Czasem ma ona właściwości destrukcyjne: niszczy nas samych od wewnątrz bądź w przykry sposób oddziałuje na nasze otoczenie.
Jednak czy nie mamy prawa się nieco buntować?
W końcu gdyby nie bunt, to Francją nadal rządziliby Burbonowie, Rosją Car, a historycy nie posiadaliby materiału, którym mogliby nas dręczyć.
Ponieważ historykiem nie jestem, a do dat i nazwisk pamięć mam beznadziejną, toteż rozprawek historycznych pisać tu nie będę, a tym bardziej artykułów politycznych...
I pomyśleć, że jeszcze rok temu uczyłem się "Wiedzy o Społeczeństwie" do matury.
Tak czy inaczej dzisiaj będzie stary katastroficzny wiersz. Mam jednak nadzieję, że Was nie przerazi, a może nawet się wam spodoba...
Początkowo funkcjonował on bez tytułu, potem nadałem mu tytuł ludzie, a koniec końców nazwałem "Wiersz Narody", w zasadzie nie wiem czemu...


„Wiersz Narody”

Już stoją w kolejkach tłumy pod fortem tonącym od łez
Już miasta i krainy swe dobra tracą
Już każdy na każdego z wrogością patrzy
Już rodzina swój dom rozbiera   
Już jedność i miłość odchodzą w cień
Każdy wie czemu lecz nie rozumie tego
Dobra natury giną
 Raj w dymie i krzykach znikną
Nawet groty piekieł pękają od zepsucia
Piękno i muzy od choroby giną sprzedane za jedyny obiekt pożądania
Już kościoły płoną przez złotego cielca
Już nieba sklepienie niszczeje
Już krzyki matek i dzieci rozrywają góry
Nie liczy się już nic
A w dali gondola sennych marzeń sprzedana odpływa
Tafla lustra rzeczywistości pęka na kawałków stos
Fantazja swą koronę oddaje bogatej damie
Już i wróżki w szarej dżungli fabryk zamknięto
A radość skuto i złotą klatką otoczono
Wolność zabita już jej zwłoki krwawią na marmury białe
A Pałac niewoli tylko rośnie i rośnie
Złota kolumnada okupiona nieszczęściem pięknieje
A złota klatka poszerza się od wartości w niej zamkniętych
Już księgi i mędrcy nie poradzą nic
Złoty cielec wygrał
Szampan z diamentowych kielichów lordostwo sączy
A my z jedwabi i kaszmirów brud sprzątamy upokorzeni
Więc zapytaj nas zniewolonych gościu miły „czy było warto?”
Czy było warto…

1 komentarz: