22 maja 2012

Happy ever after...

"I żyli długo i szczęśliwie" znamy to zakończenie aż zbyt dobrze!
To sformułowanie stało się nieodłączną częścią bajek i komedii romantycznych ostatniej dekady.
Tylko czy jest prawdziwe? Umówmy się historia o lasce zwanej Kopciuszek, która poznaje księcia, gubi but zrobiony z kryształu, aby potem poślubić niedawno poznanego raczej brzmi mało realnie. No chyba, że w wariatkowie...
Czy tak zwane szczęśliwe zakończenie jest możliwe w XXI wieku?
Niby sumienność i wytrwałość w dążeniu do celu pomagają, ale czy wiek komputeryzacji można nazwać magicznym?
Nasze czasy cechuje nuda, komputery, internet i portale społecznościowe. Nie znajdziemy w nich fantastycznych przygód, tajemniczej wręcz niedostępnej sfery sacrum oraz wielkiej miłości.
Wszystko stało się codziennością!
Rozwój technologii wywołany lenistwem doprowadził do tego, że nasze życie straciło głębszy sens.
Wszelkiego rodzaju sfery życia sprowadzono do nudnej, szarej codzienności.
Nawet, dawniej wznoszona na piedestały, miłość straciła swój urok.
Skąd to się bierze?
Dawniej ludzie nie szukali miłości. Miłości w zasadzie się uczyli. Dlaczego?
Otóż dlatego, że małżeństwa służyły poprawie sytuacji finansowej bądź społecznej.
Większość związków była wcześniej aranżowana, a przyszli małżonkowie zazwyczaj poznawali się po uzgodnieniu "warunków" transakcji.
Oczywiście, że zdarzały się romantyczne wyjątki. Stanowiły one żywy dowód wolności, siły i piękna naszych uczyć. Nie dotyczyły one jednak większości społeczeństwa, tylko nielicznych.
Dziś niestety każdy chce przeżyć wielką miłość. Co z tego mamy? Totalny bajzel! Mnożące się portale randkowe i pary z historią rozpoczynającą się w internecie...
Nie ma jak romantyzm i wzniosłość!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz