Pekin to niewątpliwie jedno z tych miast na mapie świata, które trzeba odwiedzić. Poza słusznym, warszawskim skojarzeniem z dużą liczbą mieszkańców, metropolia ta posiada wiele atrakcji i smaków, które warto poznać. Pekin stanowi ośrodek władz Chińskiej Republiki Ludowej oraz jedno z głównych centrów turystyki miejskiej. Przede wszystkim warto wiedzieć, że w języku polskim stosuje się dawną nazwę tego miasta. Nazwa ta ponoć dosłownie brzmi "północna stolica". Osobiście z nazwą Pekin spotkałem się tylko przy zamawianiu słynnej, omawianej już na tym blogu, kaczki. Sami mieszkańcy posługują się raczej nazwą Beijing.
Od razu uprzedzam, że zarówno pod względem estetyki jak i ekologii, chińska stolica zdecydowanie odbiega od europejskich standardów. Nie znajdziemy tam zbyt wielu parków, bulwarów i pieszych promenad. Co więcej w wielu miejscach możemy zobaczyć charakterystyczny dla orientalnych miast nieład. Aby dokładnie poznać ten kawałek ziemi należy porzucić swoje przekonania i poddać się fali. W przeciwnym razie można się skutecznie zniechęcić.
Pod wieloma względami miasto jest niezwykle interesujące. W zasadzie każdy może tu znaleźć coś ciekawego - od sklepów poprzez zabytki, aż po bary i kluby. Pekin to niezwykła mozaika pozornie sprzecznych ze sobą wartości. Znajdują się tu zarówno monumentalne gmachy urzędów, starego i nowego państwa jak i pamiętające czasy cesarzy niewielkie, ciche świątynie. Zestawienie uzupełniają jaskrawe, współczesne budynki. Różnorodność krajobrazu uzupełniają bloki z lat 60 i 70 oraz rozświetlające nocny pejzaż neony.
Jeśli planujecie spędzić w mieście trochę czasu to od razu polecam wcześniej pobrać schemat linii metra.
Przy czym od razu zaznaczam, że lepiej uważać - z roku na rok pekińskie metro jest coraz większe co oznacza, że zeszłoroczny schemat może być już nieaktualny. Rok temu np. korzystałem z 14'stu linii metra. W tym roku było ich już 15, z czego kilka starszych zostało rozbudowanych.
Mimo to metro jest najlepszym sposobem na przemieszczanie się po mieście. Przede wszystkim dlatego, że wiele stacji zostało zlokalizowanych tuż obok głównych atrakcji.
Jedyne wyjątki stanowią znajdujące się pod miastem Wielki Mur i Grobowce Dynastii Ming.
Do tych ostatnich jednak i tak można dojechać przy pomocy komunikacji miejskiej.
Pod względem zabudowy Pekin składa się z trzech najważniejszych
warstw - zabytkowej, komunistycznej i współczesnej. Dla mnie
najciekawszą grupę stanowiły zabytki i współczesne dzieła architektury. Do najciekawszych budowli tego miasta z pewnością należą: cesarskie rezydencje i świątynie, historyczne ogrody, Wielki Mur, Grobowce Mingów, Centra Handlowe Parkview i The Place oraz gmach Teatru Narodowego.
Sercem chińskiej stolicy jest Plac Tian'anmen i sąsiadujące z nim słynne Zakazane Miasto. Co ciekawe wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO, cesarski kompleks jest do dziś uznawany za punkt główny orientacyjny na mapie miasta. Wynika to nie tylko z powodu rozmiarów obiektu, czy jego charakterystycznego wyglądu. Obiekt ten znalazł się w centrum miasta jeszcze w czasach Dynastii Ming, gdy rozwój miasta regulowały osie urbanistyczne. Zgodnie z filozoficznymi założeniami uznającymi głowę Państwa za główny punkt odniesienia, linie kształtujące miasto przecinały się w głównej osi cesarskiego miasta. Jako ciekawostkę dodam, że uproszczony wizerunek zabytku widnieje na środku planu miejskiego metra. O samym Zakazanym Mieście opowiem jednak w innym poście.
Plac Tian'anmen tj. Plac Niebiańskiego Spokoju rozciąga się dokładnie między główną bramą cesarskiego kompleksu, a budynkami: Muzeum Narodowego, Mauzoleum Zedonga i Chińskiego Parlamentu. Obecność tylu istotnych dla kultury chińskiej obiektów czyni to miejsce obowiązkowym punktem odwiedzin. Z pozoru mogłoby się wydawać, że sąsiedztwo tylu reprezentacyjnych budowli czyni ten plac pustym. Nic bardziej mylnego! Główny plac miasta słynie ze stale zmienianej szaty ozdób i podziwiających ją tłumów. Jeśli chodzi o wstęp to w tej materii ciekawostkę stanowi fakt, że Plac Niebiańskiego Spokoju nie jest czynny całą dobę. Na noc bramki prowadzące na jego powierzchnie są zamykane. Natomiast w ciągu dnia żeby tam wejść należy przejść przez punkty kontrolne.
Historyczną zabudowę Pekinu reprezentują hutongi. Ostatnio spotkałem się z dwoma definicjami tego pojęcia. Zgodnie z pierwszym hutong to staromiejskie obszary Pekinu składające się z niewysokiej, zwartej, historycznej zabudowy. Według drugiej hutong to nazwa przeznaczona dla wąskich uliczek miasta, której zabudowa reprezentuje charakterystyczne dla dawnego budownictwa wzorce. Tj. wąska uliczka obudowana niewysoką, zwartą zabudową. Obie definicje odpowiadają charakterystyce staromiejskich ulic Pekinu. Niestety nie wiem, które z objaśnień jest właściwe.
Tak, czy inaczej do najpopularniejszych ulic, czy obszarów, które określa się mianem hutong należy Nanluoguxiang. Ulica znajduje się przy stacji metra o tej samej nazwie.
Kolejne tego typu miejsce podobno rozwija się w okolicy Świątyni Lamy.
Dlatego warto udać się do "hutongów"? O ile wzorce budowlane tych ulic, czy obszarów są powtarzalne o tyle sposób wykańczania wnętrz sklepów i restauracji już nie. Każdy szanujący się globtroter oraz miłośnik designu powinien to zobaczyć. Każdy zakład znajdujący się w takim miejscy posiada unikatowe cechy. Albo niezwykły malowany, belkowany sufit, albo bambusowe boazerie. Niektóre zakłady jednak są wykańczane zgodnie z panującymi trendami. Mimo to warto zaglądać do zakładów choćby po to by się zainspirować.
Oczywiście na tym Pekin się nie kończy. Metropolia posiada znacznie więcej atrakcji, w tym liczne interesujące miejsca na przedmieściach. Nie wszystkie udało mi się zobaczyć, ale o tych , które widziałem i uznałem za najciekawsze opowiem już w następnych postach.
SztukaTerra
24 stycznia 2017
16 grudnia 2016
Świecznik z marketu
Każdego roku, gdy zbliżają się święta Bożego Narodzenia wszyscy myślimy o dekoracjach, jedzeniu i prezentach. Niektórym przygotowania przychodzą łatwo, ale są i tacy, dla których to prawdziwa mordęga. Nie ze względu na natłok pracy, ale raczej przez niewielkie środki finansowe i brak pomysłów.
W poprzednich latach starałem się Wam podsuwać pomysły na to, w jaki sposób ozdobić domy.
W tym roku pokażę Wam jak w niedrogi i fajny sposób sprawić przyjemność bliskim!
Inspiracją dla tego pomysłu były ostatnio promowane rozwiązania ekologiczne, które mają na celu ponowne przetworzenie produktów domowego użytku.
Za podstawę tego drobnego "dzieła" posłużyły szklane miseczki po kupnym deserze z supermarketu.
Oczywiście równie dobrze to mogą być np. słoiki, czy buteleczki po niedużych napojach.
Przede wszystkim odradzam stosowanie plastiku. Nie tylko ze względu na dobro środowiska, ale i względy bezpieczeństwa. Nikt nie chciałby przecież aby święta były nie białe, a spalone...
Tak, czy inaczej gdy znajdziemy już tego typu "podstawę", których w polskich domach nie brakuje, to warto pomyśleć o tym, czym można ją wypełnić.
Za motyw przewodni mogą posłużyć tak, jak w tym przypadku świece, ale równie dobrze podarek może mieć nieco bardziej współczesny charakter i zostać wypełniony lampkami choinkowymi. Równie dobrze można całkowicie zrezygnować z elementów świetlnych i stworzyć zamknięte w szkle mini-stroiki.
Jeśli tak jak ja wybraliście świece, to pamiętajcie o tym, że świecznik jest jednorazowego użytku. To znaczy, że po jednym wypaleniu świeczka zaleje naczynie parafiną. W związku z tym nie warto umieszczać tam drogich ozdóbek, lepiej zachować je na stroiki, czy choinkę.
Osobiście sugeruję by wykorzystać biały gres ogrodniczy. Jest stosunkowo niedrogi, przypomina białe kamienie no i oczywiście jest go na tyle dużo, że spokojnie po wykonaniu kilku takich świeczek będziemy mogli jeszcze go wykorzystać do jakiejś doniczki z rośliną.
Jeśli chodzi o dodatki, które nadadzą naszemu dziełu charakteru, to polecam wyjść na spacer do lasu lub parku. W tych miejscach możemy znaleźć gałązki, owoce, czy szyszki dzięki którym świeczka nabierze uroku.
Szklane naczynie natomiast można udekorować kawałkami sznurka i materiału. Sznurkiem można opleść naczynie, a kawałek materiału zmienić w ozdobną wstążkę.
Gdy zbierzemy już wszystkie materiały, w tym pozostałości po zeszłorocznych zapasach, które na pewno gdzieś są, to można przystąpić do następujących czynności:
Taki prezent prawie każdy doceni za jego osobisty charakter. Szczególny urok polega na tym, że wystarczy prosty pomysł i drobny nakład pracy. Starannie wykonany nie tylko może sprawić komuś przyjemność, ale i cieszyć oko!
W poprzednich latach starałem się Wam podsuwać pomysły na to, w jaki sposób ozdobić domy.
W tym roku pokażę Wam jak w niedrogi i fajny sposób sprawić przyjemność bliskim!
Inspiracją dla tego pomysłu były ostatnio promowane rozwiązania ekologiczne, które mają na celu ponowne przetworzenie produktów domowego użytku.
Za podstawę tego drobnego "dzieła" posłużyły szklane miseczki po kupnym deserze z supermarketu.
Oczywiście równie dobrze to mogą być np. słoiki, czy buteleczki po niedużych napojach.
Przede wszystkim odradzam stosowanie plastiku. Nie tylko ze względu na dobro środowiska, ale i względy bezpieczeństwa. Nikt nie chciałby przecież aby święta były nie białe, a spalone...
Tak, czy inaczej gdy znajdziemy już tego typu "podstawę", których w polskich domach nie brakuje, to warto pomyśleć o tym, czym można ją wypełnić.
Za motyw przewodni mogą posłużyć tak, jak w tym przypadku świece, ale równie dobrze podarek może mieć nieco bardziej współczesny charakter i zostać wypełniony lampkami choinkowymi. Równie dobrze można całkowicie zrezygnować z elementów świetlnych i stworzyć zamknięte w szkle mini-stroiki.
Jeśli tak jak ja wybraliście świece, to pamiętajcie o tym, że świecznik jest jednorazowego użytku. To znaczy, że po jednym wypaleniu świeczka zaleje naczynie parafiną. W związku z tym nie warto umieszczać tam drogich ozdóbek, lepiej zachować je na stroiki, czy choinkę.
Osobiście sugeruję by wykorzystać biały gres ogrodniczy. Jest stosunkowo niedrogi, przypomina białe kamienie no i oczywiście jest go na tyle dużo, że spokojnie po wykonaniu kilku takich świeczek będziemy mogli jeszcze go wykorzystać do jakiejś doniczki z rośliną.
Jeśli chodzi o dodatki, które nadadzą naszemu dziełu charakteru, to polecam wyjść na spacer do lasu lub parku. W tych miejscach możemy znaleźć gałązki, owoce, czy szyszki dzięki którym świeczka nabierze uroku.
Szklane naczynie natomiast można udekorować kawałkami sznurka i materiału. Sznurkiem można opleść naczynie, a kawałek materiału zmienić w ozdobną wstążkę.
Gdy zbierzemy już wszystkie materiały, w tym pozostałości po zeszłorocznych zapasach, które na pewno gdzieś są, to można przystąpić do następujących czynności:
- W naczynku umieść świeczkę oraz większe elementy dekoracyjne (np. szyszki)
- Świeczkę obłóż dekoracyjnym gresem. Pamiętaj aby kamyczki wyłożyć w taki sposób by szczelnie wypełniały przestrzeń między świeczką, a szkłem
- Gdy najważniejsze elementy znajdują się już w środku możesz dołożyć drobne gałązki lub np. zebrane owoce.
- Weź sznurek i materiał przeznaczony na wstążkę i sprawdź jak długi kawałek jest potrzebny po to by opleść naczynie oraz ile centymetrów jest ci potrzebne do wykonania dekoracyjnego elementu.
- Zawiąż wstążkę. Pamiętaj aby pętelkę zostawić na tyle luźną by przełożyć przez nią sznurek. Ewentualnie sznurek możesz położyć na materiale by przeplótł się samoczynnie w momencie wiązania kokardki.
- Gdy wstążka jest gotowa możesz opleść sznurkiem naczynie i gotowe!
Taki prezent prawie każdy doceni za jego osobisty charakter. Szczególny urok polega na tym, że wystarczy prosty pomysł i drobny nakład pracy. Starannie wykonany nie tylko może sprawić komuś przyjemność, ale i cieszyć oko!
31 grudnia 2015
Za Nowy Rok!
Tak samo jak w poprzednich latach nadszedł czas na zmianę cyferek w kalendarzu. Po suto zastawionych, świątecznych stołach zostały nam dekoracje i resztki w lodówce, a kolejny rok witamy karnawałem. W związku z tym, że jest to symboliczny czas pożegnań, przemyśleń i nostalgii uznałem, że dokonam drobnego podsumowania...
Poza zawirowaniami politycznymi, w których niektórzy dopatrują się niemal końca świata, mieliśmy okazję oglądać również inne ważne wydarzenia.
W świecie polskiej sztuki niewątpliwy krok naprzód uczyniły instytucje kultury. Mimo problemów finansowych wciąż starają się one spełniać swe powinności. Za dobry przykład należy uznać muzea, które zaskakują nas kolejnymi interesującymi wystawami! Wszystko również wskazuje na to, że w innych sektorach kultury nastąpią drobne, lecz zauważalne zmiany. Niektóre projekty jak np. siedziba orkiestry Sinfonia Varsovia, czy kilku muzeów mają się wreszcie doczekać realizacji
Przy tej okazji warto wspomnieć, że świat architektury w 2015 roku zwrócił uwagę na odległy Szczecin - gmach tamtejszej filharmonii został uhonorowany prestiżową nagrodą Mies'a Van Der Rohe. Oby tak dalej!
Uwadze wielbicieli sztuki z pewnością nie umkną ostatni trend artystyczny, panujący w środowisku grafików komputerowych. Sprytni komputerowi geniusze zaczęli przekształcać dzieła realne w wirtualne. Ich praca nie zakończyła się jednak na umieszczeniu obrazów na serwerach. Ci graficy poszli znacznie dalej! Przekształcili gotowe dzieła w ruchome grafiki, coś w rodzaju krótkometrażowych filmików. Oczywiście trend ten nie rozpoczął się wczoraj, a rok-dwa lata temu. To jednak rok 2015 najbardziej obfitował w tego typu kreacje artystyczne. Za najlepszy przykład takiej wirtualnej pracy należy uznać wystawę prac Vincenta Van Gogh'a - "Van Gogh Alive". Można ją oglądać do 14 lutego 2016 na terenie Stadionu Narodowego w Warszawie. Podobno ten eksperyment twórczy ma być zupełnym zaprzeczeniem tradycyjnego zwiedzania w muzeum, jednocześnie umożliwiając zupełnie inną formę kontaktu z dziełem sztuki. W tym przypadku kontakt ma się odbywać przy pomocy nowoczesnych technologii, a dokładniej SENSORY4™. Ledwo zaczęliśmy się oswajać z możliwościami drukarek 3D, a tu już inny cud techniki się nam objawił! Wobec powyższego rodzi się pytanie, czy nowoczesne podejście do sztuki faktycznie zmieni nasz sposób pojmowania jej? Na pewno warto zobaczyć nowe alternatywy dla tradycyjnych form wyrazu. Nawet jeśli ktoś jest zwolennikiem tej klasycznej formy pojmowania sztuki, to nie zaszkodzi by zgłębił tajniki współczesnego podejścia do świata muz.
Przyszłość niesie nam wiele niespodzianek pytanie brzmi, czy będziemy potrafili wykorzystać nadchodzące dni po to, by odnaleźć to czego szukamy.
Swego czasu doświadczona artystka powiedziała, że w dziele najważniejszy nie jest efekt końcowy, a proces twórczy, proces poszukiwania. Czy w tym wypadku najwyższą wartością dzieła jest doświadczenie twórcy oraz jego osobista relacja z jego własnym tworem? Jeśli wartość drogi jest faktycznie ważniejsza od celu, to życzę Wam Szanowni Czytelnicy aby wasze ścieżki były pełne zakrętów i pomysłów na to w jaki sposób obejść kłody, które los rzuca nam pod nogi!
Szczęśliwego nowego roku 2016!
Poza zawirowaniami politycznymi, w których niektórzy dopatrują się niemal końca świata, mieliśmy okazję oglądać również inne ważne wydarzenia.
W świecie polskiej sztuki niewątpliwy krok naprzód uczyniły instytucje kultury. Mimo problemów finansowych wciąż starają się one spełniać swe powinności. Za dobry przykład należy uznać muzea, które zaskakują nas kolejnymi interesującymi wystawami! Wszystko również wskazuje na to, że w innych sektorach kultury nastąpią drobne, lecz zauważalne zmiany. Niektóre projekty jak np. siedziba orkiestry Sinfonia Varsovia, czy kilku muzeów mają się wreszcie doczekać realizacji
Przy tej okazji warto wspomnieć, że świat architektury w 2015 roku zwrócił uwagę na odległy Szczecin - gmach tamtejszej filharmonii został uhonorowany prestiżową nagrodą Mies'a Van Der Rohe. Oby tak dalej!
Przyszłość niesie nam wiele niespodzianek pytanie brzmi, czy będziemy potrafili wykorzystać nadchodzące dni po to, by odnaleźć to czego szukamy.
Szczęśliwego nowego roku 2016!
29 listopada 2015
Targowisko prezentów- najciekawsze pamiątki z Chin
Podróż za Wielki mur dostarczyła mi wielu wrażeń, dlatego postanowiłem, że wzorem czasopism o modzie, designie, czy wystroju wnętrz sporządzę własną, drobną listę rzeczy, które warto stamtąd przywieźć...
Jak powszechnie wiadomo do konsekwencji każdej podróży należy zaliczyć pakunki przeznaczone zarówno dla nas samych jak i krewnych, czy przyjaciół. Szczelnie upychane w przeładowanych walizkach po każdym powrocie zaczynają dosłownie zalewać nasze domy. W wielu wypadkach kupujemy drobiazgi takie jak: pocztówki, breloczki, magnesy, długopisy itp.
Czasem jednak, gdy mamy taką możliwość, decydujemy się na zakup czegoś większego.
Jeśli planujecie wyjazd do Chin lub pragniecie aby ktoś Wam przywiózł coś stamtąd, to myślę, że ten post będzie właśnie dla Was!
Orientalne, niedostępne w Europie towary od stuleci są mile widziane w roli prezentów.
Dawniej kupcy przywozili do europy przeważnie skrzynie wypełnione porcelaną, brązami, perłami i jedwabiem. Czasy się jednak zmieniły. Dzisiejsze Chiny to już nie Cesarze, pagody i smoki.
Co zatem przywożą współcześni wędrowcy z Chin?
Oczywiście zawsze najlepsze prezenty to te, które były wcześniej przemyślane lub stanowią przykład typowego, lokalnego wyrobu.
Większość współczesnych pamiątek jest wyrabiana właśnie w Chinach, co nie oznacza, że w tym kraju nie znajdziemy interesujących rzeczy.
Do czołowych chińskich wyrobów na pewno warto zaliczyć ceramikę. W Chinach jest ona nie tylko powszechna. Dodatkowym jej atutem jest różnorodność. Zwłaszcza w Pekinie wyroby ceramiczne osiągają nie tylko rożne rozmiary ale i formy- od rzeźb, poprzez wazy aż do biżuterii. Osobiście uważam tamtejsze wazy za absolutnie fantastyczne. Za ciekawy należy uznać fakt, że kopie oryginalnych waz z czasów różnych dynastii można bez problemu kupić zarówno w sklepikach muzealnych jak i tych z pamiątkami. Z tego co słyszałem lepiej jednak zachować rachunek ze sklepu po to by nikt nie posądził Was o nielegalny wywóz zabytków.
Kolejnym przykładem, ciekawego prezentu jest biżuteria. Od bransoletek, poprzez naszyjniki aż do kolczyków. Za najbardziej klasyczną należałoby uznać perły. Słynne, połyskujące dary morza w roli prezentu zawsze się sprawdzą. Niestety perły są dość drogie i bardzo trudno odróżnić te prawdziwe, od tych sztucznych. Odrobinę tańsze lub w podobnych cenach są wyroby porcelanowe. Ostatnim krzykiem tamtejszej mody jubilerskiej są wyroby posiadające kawałki naczyń z prawdziwej, tradycyjnej porcelany. Zazwyczaj kawałki zniszczonych naczyń zostają odpowiednio dopasowane i wtopione w stosowną metalową ramę. Dzięki temu fragmenty zabytkowego, potłuczonego talerza mogą stać się najważniejszymi częściami niezwykle efektownego kompletu biżuterii. Następne w kolejce są równie interesujące wyroby z Nefrytu i Jadeitu. To typowe dla Chin kamienie jednak muszę przyznać, że czasem ciężko je rozróżnić. Z tego co mi wiadomo najprostszym sposobem jest rozróżnienie kolorystyczne. Barwy nefrytu są mniej intensywne, z kolei Jadeitu mocne. Warto jednak wiedzieć, że oba te kamienie mają swoje różne odmiany kolorystyczne. Tj. nie muszą występować jedynie w odcieniach zieleni. Dodatkowym ich atutem są właściwości- wyroby z obu tych kamieni podobno dobrze wpływają na pracę nerek.
Kolejny pomysł jest nieco bardziej praktyczny, zwłaszcza w naszym klimacie.
Okazuje się, że słynne azjatyckie parasole z bambusa i papieru wciąż są produkowane. Co ciekawe najłatwiej znaleźć je w pekińskiej strefie sztuki (798) lub w Hutongach. Przeważnie są sprzedawane w sklepach z parasolami. Oczywiście są to niewielkie zakłady, specjalizujące się w sprzedaży tylko tego typu obiektów. Wszystkie chińskie parasole są wykonane ze specjalnie spreparowanego papieru i mają nas chronić przed deszczem. Warto wiedzieć, że specjalne pokrowce na te parasolki są sprzedawane oddzielnie. Poza tym nie tylko same motywy wizualne stanowią istotę parasola, ale również adnotacje się na nich znajdujące. Zazwyczaj napisy te mają charakter poetycki i odnoszą się albo do właściciela, albo motywu malarskiego. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiły parasolki z motywem kwiatu śliwy.
W podobnej cenie co parasol można nabyć prezent szczególnie przydatny w upalne dni- wachlarz.
Podobnie jak parasole, wachlarze są wykonane przeważnie z papieru i drewna. Również posiadają bardzo różnorodne motywy i tak samo jak poprzednia propozycja występują w specjalnych sklepach.
Mimo to zakupy w sklepie z wachlarzami mogą okazać się nieco tańsze niż poprzednich zakładach. Np. w przeciwieństwie do parasoli nie wymagają one specjalnych pokrowców, a niekiedy są równie piękne. Oczywiście chiński wachlarz nie koniecznie musi być dodatkiem do stroju na przyjęcie. Równie dobrze można go ustawić na odpowiednim stojaku. Wówczas będzie nam służyć za ozdobę wnętrza.
Oczywiście to nie wszystko. Kolejnym wartym uwagi prezentem są jedwabne szale.
Również ręcznie malowane przez artystów niewątpliwie są w stanie zadowolić każdą grupę wiekową.
Część posiada tradycyjne motywy florystyczne, a niektóre nieco bardziej współczesne, wyglądem zbliżone do technik impresjonistycznych. Ciekawostkę stanowi "dodatek" do każdego w postaci instrukcji wiązania. Dzięki temu każdy może odkryć "jak to się nosi". Niestety nie posiadam zdjęcia żadnego z nich. Również fani herbat byliby zachwyceni wyborem zarówno rodzajów napoju jak i malowanych zestawów do jego podawania. Wielbicielom uroczystych kolacji polecałbym z kolei zastawy stołowe lub znacznie tańsze zestawy pałeczek. Z kolei kucharze mogą się tam zaopatrzyć w nieznane w Polsce, orientalne przyprawy
To już wszystko jeśli chodzi o temat najciekawszych darów "zza muru"...
Do zobaczenia w grudniowym, magicznym okresie przedświątecznym!
Jak powszechnie wiadomo do konsekwencji każdej podróży należy zaliczyć pakunki przeznaczone zarówno dla nas samych jak i krewnych, czy przyjaciół. Szczelnie upychane w przeładowanych walizkach po każdym powrocie zaczynają dosłownie zalewać nasze domy. W wielu wypadkach kupujemy drobiazgi takie jak: pocztówki, breloczki, magnesy, długopisy itp.
Czasem jednak, gdy mamy taką możliwość, decydujemy się na zakup czegoś większego.
Jeśli planujecie wyjazd do Chin lub pragniecie aby ktoś Wam przywiózł coś stamtąd, to myślę, że ten post będzie właśnie dla Was!
Orientalne, niedostępne w Europie towary od stuleci są mile widziane w roli prezentów.
Dawniej kupcy przywozili do europy przeważnie skrzynie wypełnione porcelaną, brązami, perłami i jedwabiem. Czasy się jednak zmieniły. Dzisiejsze Chiny to już nie Cesarze, pagody i smoki.
Co zatem przywożą współcześni wędrowcy z Chin?
Oczywiście zawsze najlepsze prezenty to te, które były wcześniej przemyślane lub stanowią przykład typowego, lokalnego wyrobu.
Większość współczesnych pamiątek jest wyrabiana właśnie w Chinach, co nie oznacza, że w tym kraju nie znajdziemy interesujących rzeczy.
Do czołowych chińskich wyrobów na pewno warto zaliczyć ceramikę. W Chinach jest ona nie tylko powszechna. Dodatkowym jej atutem jest różnorodność. Zwłaszcza w Pekinie wyroby ceramiczne osiągają nie tylko rożne rozmiary ale i formy- od rzeźb, poprzez wazy aż do biżuterii. Osobiście uważam tamtejsze wazy za absolutnie fantastyczne. Za ciekawy należy uznać fakt, że kopie oryginalnych waz z czasów różnych dynastii można bez problemu kupić zarówno w sklepikach muzealnych jak i tych z pamiątkami. Z tego co słyszałem lepiej jednak zachować rachunek ze sklepu po to by nikt nie posądził Was o nielegalny wywóz zabytków.
Kolejnym przykładem, ciekawego prezentu jest biżuteria. Od bransoletek, poprzez naszyjniki aż do kolczyków. Za najbardziej klasyczną należałoby uznać perły. Słynne, połyskujące dary morza w roli prezentu zawsze się sprawdzą. Niestety perły są dość drogie i bardzo trudno odróżnić te prawdziwe, od tych sztucznych. Odrobinę tańsze lub w podobnych cenach są wyroby porcelanowe. Ostatnim krzykiem tamtejszej mody jubilerskiej są wyroby posiadające kawałki naczyń z prawdziwej, tradycyjnej porcelany. Zazwyczaj kawałki zniszczonych naczyń zostają odpowiednio dopasowane i wtopione w stosowną metalową ramę. Dzięki temu fragmenty zabytkowego, potłuczonego talerza mogą stać się najważniejszymi częściami niezwykle efektownego kompletu biżuterii. Następne w kolejce są równie interesujące wyroby z Nefrytu i Jadeitu. To typowe dla Chin kamienie jednak muszę przyznać, że czasem ciężko je rozróżnić. Z tego co mi wiadomo najprostszym sposobem jest rozróżnienie kolorystyczne. Barwy nefrytu są mniej intensywne, z kolei Jadeitu mocne. Warto jednak wiedzieć, że oba te kamienie mają swoje różne odmiany kolorystyczne. Tj. nie muszą występować jedynie w odcieniach zieleni. Dodatkowym ich atutem są właściwości- wyroby z obu tych kamieni podobno dobrze wpływają na pracę nerek.
Kolejny pomysł jest nieco bardziej praktyczny, zwłaszcza w naszym klimacie.
Okazuje się, że słynne azjatyckie parasole z bambusa i papieru wciąż są produkowane. Co ciekawe najłatwiej znaleźć je w pekińskiej strefie sztuki (798) lub w Hutongach. Przeważnie są sprzedawane w sklepach z parasolami. Oczywiście są to niewielkie zakłady, specjalizujące się w sprzedaży tylko tego typu obiektów. Wszystkie chińskie parasole są wykonane ze specjalnie spreparowanego papieru i mają nas chronić przed deszczem. Warto wiedzieć, że specjalne pokrowce na te parasolki są sprzedawane oddzielnie. Poza tym nie tylko same motywy wizualne stanowią istotę parasola, ale również adnotacje się na nich znajdujące. Zazwyczaj napisy te mają charakter poetycki i odnoszą się albo do właściciela, albo motywu malarskiego. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiły parasolki z motywem kwiatu śliwy.
W podobnej cenie co parasol można nabyć prezent szczególnie przydatny w upalne dni- wachlarz.
Podobnie jak parasole, wachlarze są wykonane przeważnie z papieru i drewna. Również posiadają bardzo różnorodne motywy i tak samo jak poprzednia propozycja występują w specjalnych sklepach.
Mimo to zakupy w sklepie z wachlarzami mogą okazać się nieco tańsze niż poprzednich zakładach. Np. w przeciwieństwie do parasoli nie wymagają one specjalnych pokrowców, a niekiedy są równie piękne. Oczywiście chiński wachlarz nie koniecznie musi być dodatkiem do stroju na przyjęcie. Równie dobrze można go ustawić na odpowiednim stojaku. Wówczas będzie nam służyć za ozdobę wnętrza.
Oczywiście to nie wszystko. Kolejnym wartym uwagi prezentem są jedwabne szale.
Również ręcznie malowane przez artystów niewątpliwie są w stanie zadowolić każdą grupę wiekową.
Część posiada tradycyjne motywy florystyczne, a niektóre nieco bardziej współczesne, wyglądem zbliżone do technik impresjonistycznych. Ciekawostkę stanowi "dodatek" do każdego w postaci instrukcji wiązania. Dzięki temu każdy może odkryć "jak to się nosi". Niestety nie posiadam zdjęcia żadnego z nich. Również fani herbat byliby zachwyceni wyborem zarówno rodzajów napoju jak i malowanych zestawów do jego podawania. Wielbicielom uroczystych kolacji polecałbym z kolei zastawy stołowe lub znacznie tańsze zestawy pałeczek. Z kolei kucharze mogą się tam zaopatrzyć w nieznane w Polsce, orientalne przyprawy
To już wszystko jeśli chodzi o temat najciekawszych darów "zza muru"...
Do zobaczenia w grudniowym, magicznym okresie przedświątecznym!
30 października 2015
Łyżką i Pałeczkami- Smaki Chin
Jak do tej pory nie zdarzało mi się pisać o kuchni. Sądzę jednak, że jest ona istotnym elementem każdej kultury oraz stanowi swoisty wstęp do poznania obyczajów panujących na danym obszarze.
W związku z tym uznałem, że najwyższy czas aby co nieco Wam o niej opowiedzieć!
Jak dobrze wiecie, choćby z ostatniego postu, początki jesieni upłynęły mi pod znakiem kuchni dalekiego wschodu.
W Chinach kulinaria stanowią niezwykle istotny element życia codziennego.
Dla mieszkańców Państwa Środka nawet kontakty międzyludzkie zaczynają się od przedstawienia nie tylko siebie, ale również specjałów kuchni swojego regionu...
Po podaniu imienia, nazwiska i miejsca pochodzenia należy opowiedzieć o specjałach kulinarnych miejsca pochodzenia.
Z pozoru wydawałoby się to bardzo proste jednak w praktyce okazuje się, że człowiek nagle zaczyna się zastanawiać nad tym, które danie można uznać za specjalność regionu.
Czyżby kuchnia mogła powiedzieć nam coś więcej o danym miejscu?
Nasze wyobrażenie o smakach Chin niewątpliwie odbiega od rzeczywistości. Warto zaznaczyć, że przekroczenie granicy prowincji można porównywać z wyjazdem za granicę.
Niektórzy z Was mogą zapewne zapytać o to, czy jadłem psy, koty i gołębie.
Z tego co wiem, to niekoniecznie...
W Pekinie za największy specjał regionalny uznaje się słynną już kaczkę, kilka rodzajów klusek oraz pierożki gotowane na parze. Oczywiście od razu należy zaznaczyć, że żaden z polskich tzw. "Chińczyków" nie jest nawet bliski tego za co można cenić tamtejszą gastronomię.
Co mnie urzekło w tamtejszym menu, to ogromny wybór owoców morza- krewetki, kraby, małże i ryby niemal na wyciągnięcie ręki. Nie one reprezentują jednak tzw. Północ.
Jak wcześniej wspomniałem królową stołecznej kuchni jest Kaczka po Pekińsku.
Muszę przyznać, że nie miałem pojęcia jak to słynne danie może wyglądać.
Nie jestem w stanie zdradzić Wam przepisu na nie- mogę jednak opowiedzieć o tym jak wygląda.
Przede wszystkim składa się ono z kilku składników- placków, kaczego mięsa, cebuli i sosu.
Każdy ze składników znajduje się na oddzielnym talerzu. Zadaniem spożywającego jest odpowiednie ułożenie składników w taki sposób aby na koniec zwinąć placek i spożyć danie w formie zbliżonej do naleśnika.
Za ciekawostkę należy uznać fakt, że wypieczone skórki są podawane oddzielnie i spożywa się je z cukrem. Kluski w Chinach podawane są w formie zupy w głębokich naczyniach. Nie zrobiły one jednak na mnie szczególnego wrażenia. Godne polecenia są za to pierożki, które wyglądają i smakują zupełnie inaczej niż nasze rodzime. Przede wszystkim sposób zwijania ciasta jest zupełnie inny. Chińskie pierożki przypominają bardziej ciasteczka z nadzieniem- są okrągłe, a fałdki na cieście znajdują się po środku. Niekiedy przypominają wręcz zamknięty kwiat. Ich nadzienie w tradycyjnym znaczeniu zazwyczaj stanowią mięso (kurczak, wieprzowina) lub owoce morza (krewetki, kraby). Oczywiście istnieją również lokale, mające w ofercie bardzo różne jego rodzaje, w tym wszelkiego rodzaju wariacje.
Za najbogatszą i najbardziej interesujące, z tego co słyszałem, należy uznać kuchnie południa i Syczuanu. Kulinaria syczuańskie słyną z ostrych dań. Południe z kolei, zwłaszcza prowincja Yunnan specjalizuje się w owocach morza, rybach i wszelkiego rodzaju "zieleninie".
W tym przypadku zmiana zwyczajów kulinarnych wiązała się również z odmienną zastawą stołową...
W zasadzie ciężko by było pojechać do Chin i nie odkryć uroków jedzenia słynnymi pałeczkami!
Zapewne każdy, kto miał okazję udać się na daleki wschód ma za sobą lekcje jedzenia bez użycia noża i widelca.
Jak się okazuje za pomocą pałeczek można jeść dosłownie wszystko- od makaronów, poprzez ryż, aż do mięs, czy pierożków. Ryż smażony, w przeciwieństwie do białego, gotowanego spożywany jest za pomocą łyżki.
Przebywając w Pekinie nie trzeba się jednak obawiać. Jeśli znudzą nam się ryż i pałeczki to zawsze możemy się udać do restauracji serwujących dania europejskie, arabskie, czy te pochodzące z innych krajów azjatyckich. Do tych ciekawszych i lepiej przyrządzanych należą kuchnie: koreańska, japońska, wietnamska, tajska i indyjska. O ile w Europie bez problemu natkniemy się na restauracje indyjskie, o tyle kuchnia Korei, Wietnamu, czy Tajlandii do najpopularniejszych raczej nie należą. To wielka szkoda ponieważ są one niezwykle bogate. Przyznam jednak, że to Korea, Tajlandia i Wietnam zwróciły moją uwagę. Wydały mi się niezwykle intensywne i zróżnicowane. Z kuchnią Tajlandii już zawsze będzie mi się kojarzył kokos, Wietnam będę utożsamiać z kwaskowatymi smakami, a Koreę ze skwierczącymi daniami i metalowymi pałeczkami.
Jednym słowem przebywając w Pekinie udało mi się skosztować połowę azjatyckiego talerza...
W związku z tym uznałem, że najwyższy czas aby co nieco Wam o niej opowiedzieć!
Jak dobrze wiecie, choćby z ostatniego postu, początki jesieni upłynęły mi pod znakiem kuchni dalekiego wschodu.
W Chinach kulinaria stanowią niezwykle istotny element życia codziennego.
Dla mieszkańców Państwa Środka nawet kontakty międzyludzkie zaczynają się od przedstawienia nie tylko siebie, ale również specjałów kuchni swojego regionu...
Po podaniu imienia, nazwiska i miejsca pochodzenia należy opowiedzieć o specjałach kulinarnych miejsca pochodzenia.
Z pozoru wydawałoby się to bardzo proste jednak w praktyce okazuje się, że człowiek nagle zaczyna się zastanawiać nad tym, które danie można uznać za specjalność regionu.
Czyżby kuchnia mogła powiedzieć nam coś więcej o danym miejscu?
Nasze wyobrażenie o smakach Chin niewątpliwie odbiega od rzeczywistości. Warto zaznaczyć, że przekroczenie granicy prowincji można porównywać z wyjazdem za granicę.
Niektórzy z Was mogą zapewne zapytać o to, czy jadłem psy, koty i gołębie.
Z tego co wiem, to niekoniecznie...
W Pekinie za największy specjał regionalny uznaje się słynną już kaczkę, kilka rodzajów klusek oraz pierożki gotowane na parze. Oczywiście od razu należy zaznaczyć, że żaden z polskich tzw. "Chińczyków" nie jest nawet bliski tego za co można cenić tamtejszą gastronomię.
Co mnie urzekło w tamtejszym menu, to ogromny wybór owoców morza- krewetki, kraby, małże i ryby niemal na wyciągnięcie ręki. Nie one reprezentują jednak tzw. Północ.
Jak wcześniej wspomniałem królową stołecznej kuchni jest Kaczka po Pekińsku.
Muszę przyznać, że nie miałem pojęcia jak to słynne danie może wyglądać.
Nie jestem w stanie zdradzić Wam przepisu na nie- mogę jednak opowiedzieć o tym jak wygląda.
Przede wszystkim składa się ono z kilku składników- placków, kaczego mięsa, cebuli i sosu.
Każdy ze składników znajduje się na oddzielnym talerzu. Zadaniem spożywającego jest odpowiednie ułożenie składników w taki sposób aby na koniec zwinąć placek i spożyć danie w formie zbliżonej do naleśnika.
Za ciekawostkę należy uznać fakt, że wypieczone skórki są podawane oddzielnie i spożywa się je z cukrem. Kluski w Chinach podawane są w formie zupy w głębokich naczyniach. Nie zrobiły one jednak na mnie szczególnego wrażenia. Godne polecenia są za to pierożki, które wyglądają i smakują zupełnie inaczej niż nasze rodzime. Przede wszystkim sposób zwijania ciasta jest zupełnie inny. Chińskie pierożki przypominają bardziej ciasteczka z nadzieniem- są okrągłe, a fałdki na cieście znajdują się po środku. Niekiedy przypominają wręcz zamknięty kwiat. Ich nadzienie w tradycyjnym znaczeniu zazwyczaj stanowią mięso (kurczak, wieprzowina) lub owoce morza (krewetki, kraby). Oczywiście istnieją również lokale, mające w ofercie bardzo różne jego rodzaje, w tym wszelkiego rodzaju wariacje.
Za najbogatszą i najbardziej interesujące, z tego co słyszałem, należy uznać kuchnie południa i Syczuanu. Kulinaria syczuańskie słyną z ostrych dań. Południe z kolei, zwłaszcza prowincja Yunnan specjalizuje się w owocach morza, rybach i wszelkiego rodzaju "zieleninie".
W tym przypadku zmiana zwyczajów kulinarnych wiązała się również z odmienną zastawą stołową...
W zasadzie ciężko by było pojechać do Chin i nie odkryć uroków jedzenia słynnymi pałeczkami!
Zapewne każdy, kto miał okazję udać się na daleki wschód ma za sobą lekcje jedzenia bez użycia noża i widelca.
Jak się okazuje za pomocą pałeczek można jeść dosłownie wszystko- od makaronów, poprzez ryż, aż do mięs, czy pierożków. Ryż smażony, w przeciwieństwie do białego, gotowanego spożywany jest za pomocą łyżki.
Przebywając w Pekinie nie trzeba się jednak obawiać. Jeśli znudzą nam się ryż i pałeczki to zawsze możemy się udać do restauracji serwujących dania europejskie, arabskie, czy te pochodzące z innych krajów azjatyckich. Do tych ciekawszych i lepiej przyrządzanych należą kuchnie: koreańska, japońska, wietnamska, tajska i indyjska. O ile w Europie bez problemu natkniemy się na restauracje indyjskie, o tyle kuchnia Korei, Wietnamu, czy Tajlandii do najpopularniejszych raczej nie należą. To wielka szkoda ponieważ są one niezwykle bogate. Przyznam jednak, że to Korea, Tajlandia i Wietnam zwróciły moją uwagę. Wydały mi się niezwykle intensywne i zróżnicowane. Z kuchnią Tajlandii już zawsze będzie mi się kojarzył kokos, Wietnam będę utożsamiać z kwaskowatymi smakami, a Koreę ze skwierczącymi daniami i metalowymi pałeczkami.
Jednym słowem przebywając w Pekinie udało mi się skosztować połowę azjatyckiego talerza...
30 września 2015
Za Wielkim Murem
Niektórych z Was mogła zdziwić moja ostatnia dłuższa nieobecność.
Była ona wynikiem nieprzewidzianej sytuacji. Mam jednak nadzieję, że najbliższymi postami wynagrodzę Wam tę ciszę.
Moje niespodziewane zniknięcie wiązało się z kolejną wyprawą. Tym razem postanowiłem udać się na Daleki Wschód! A dokładniej do Państwa Środka...
Muszę przyznać, że Chiny to niezwykły kraj, który zarówno poprzez szeroko pojętą kulturę i sztukę zupełnie odbiega od naszych europejskich standardów.
Osobiście miałem przyjemność odwiedzić dwa miasta- Pekin i Xi'an.
Dlatego z góry uprzedzam, że moje najbliższe posty będą dotyczyć północnej części państwa.
Każdy zapewne może mieć nieco inne wyobrażenie o tym kraju. Warto jednak nadmienić, że nie każdy z popularnych w Polsce stereotypów jest zgodny z rzeczywistością.
Przede wszystkim Chiny nie są krajem ludzi niskich. Przeciętni mieszkańcy, przynajmniej północnej części kraju, są średniego wzrostu. W pekińskim metrze bez problemu znajdziemy ludzi zarówno wysokich jak i niskich. Niektórzy osiągają nawet więcej niż 2 m. wzrostu.
Jeśli chodzi o znajomość języków obcych, to przeciętny Chińczyk raczej do grupy poliglotów się nie zalicza. Przez ogromną ilość różnych dialektów, rzadko kto ma wystarczającą ilość czasu i chęci na to aby zgłębiać jeszcze języki obce. Ci, którzy stosunkowo dobrze znają angielski są jednak bardzo pomocni. W wielu wypadkach do tego stopnia, że potrafią nawet odprowadzać cudzoziemców niemal pod sam cel danej wycieczki.
Oglądając zdjęcia zapewne zwróciliście uwagę na powszechnie występujące odcienie czerwieni. Warto wiedzieć, ze kolor czerwony jest uznawany za kolor Chin.
Z tego względu stanowi on dość powszechny element tamtejszego krajobrazu.
Jeśli chodzi o wygląd miast to muszę przyznać, że chińskie do zbyt pięknych nie należą.
Zazwyczaj zabudowane są w sposób chaotyczny i nieprzemyślany.
Jedyny wyjątek stanowi stara zabudowa. Historyczne dzielnice Pekinu, zwane Hutongami, reprezentują typowo miejską, zwartą zabudowę. Cechuje się ona niewielką ilością kondygnacji i stonowaną kolorystyką. Typowe budynki wchodzące w jej skład zazwyczaj tworzą harmonijne pierzeje. Osiągają one maksymalnie dwie kondygnacje. Zazwyczaj są to ceglane budynki w szarym kolorze. Ewentualnie mogą się pojawiać czerwone akcenty lub drewniane elementy.
Obecnie stara zabudowa jest remontowana i dość często przekształcana w modne bary i restauracje.
Za interesujący akcent chińskich miast należy uznać neony, lampiony i wszelkiego rodzaju formy podświetleń. W tej mierze Chińczycy wykazują się niezwykłym zmysłem. Nocą tamtejsze miasta są niezwykle kolorowe i jasne. Zwłaszcza ulice z licznymi lokalami usługowymi. Przechadzając się wieczorem po chińskim mieście można odnieść wrażenie, że w Chinach dzień nigdy się nie kończy.
Poza architekturą, którą zapewne jeszcze nie raz omówię, Chiny posiadają również wysoko rozwinięte: poezję, malarstwo, ceramikę i rzeźbę. O poezji niestety nie jestem w stanie powiedzieć zbyt wiele. Jeśli chodzi o malarstwo to za creme de la creme chińskiego malarstwa uznawane są dzieła tworzone tuszem. Najczęstszym tematem prac są utopijne, poetyckie krajobrazy. O ceramice chyba wspominać nie muszę- prawie każdy Europejczyk zna pojęcie "waza z dynastii Ming".
Oczywiście to nie jedyne przykłady tamtejszej ceramiki. Za co bardziej interesujące należy również uznać liczne przykłady, kolorowych pokryć dachowych, czy zdobień o formach niemal rzeźbiarskich. Jeśli chodzi o wazy to warto wspomnieć o tym, że niektóre są wykonane z tego samego materiału co rzeźby- tj. z brązu. Chińska rzeźba z kolei specjalizuje się w przedstawieniach zwierząt i mitycznych istot- głównie smoków i feniksów, uznawanych za symbole cesarskie. Oczywiście do tego dochodzą przykłady dzieł sakralnych- buddyjskich i taoistycznych. Do tworzenia tych dzieł wykorzystywano zarówno metal (głównie brąz) jak i kamień (np. nefryt, jadeit, czy marmur).
Przebywając tam odniosłem również wrażenie, że lokalną specjalnością jest ogrodnictwo. Tereny zielone w Chinach są utrzymane na bardzo wysokim poziomie. Zarówno na ulicach, placach jak i w parkach zobaczymy również interesujące formy rabatek jak i florystycznych instalacji.
Z pewnością mogę powiedzieć, że Chiny to trudny kraj do zwiedzania, ale zdecydowanie warto się tam udać. Poza licznymi atrakcjami w postaci nauki jedzenia pałeczkami, szaleństwa na ulicach, czy innych "rozrywek" warto wydać oszczędności na przelot choćby po to by zobaczyć smoki, pagody i wieżowce...
Była ona wynikiem nieprzewidzianej sytuacji. Mam jednak nadzieję, że najbliższymi postami wynagrodzę Wam tę ciszę.
Moje niespodziewane zniknięcie wiązało się z kolejną wyprawą. Tym razem postanowiłem udać się na Daleki Wschód! A dokładniej do Państwa Środka...
Muszę przyznać, że Chiny to niezwykły kraj, który zarówno poprzez szeroko pojętą kulturę i sztukę zupełnie odbiega od naszych europejskich standardów.
Osobiście miałem przyjemność odwiedzić dwa miasta- Pekin i Xi'an.
Dlatego z góry uprzedzam, że moje najbliższe posty będą dotyczyć północnej części państwa.
Każdy zapewne może mieć nieco inne wyobrażenie o tym kraju. Warto jednak nadmienić, że nie każdy z popularnych w Polsce stereotypów jest zgodny z rzeczywistością.
Przede wszystkim Chiny nie są krajem ludzi niskich. Przeciętni mieszkańcy, przynajmniej północnej części kraju, są średniego wzrostu. W pekińskim metrze bez problemu znajdziemy ludzi zarówno wysokich jak i niskich. Niektórzy osiągają nawet więcej niż 2 m. wzrostu.
Jeśli chodzi o znajomość języków obcych, to przeciętny Chińczyk raczej do grupy poliglotów się nie zalicza. Przez ogromną ilość różnych dialektów, rzadko kto ma wystarczającą ilość czasu i chęci na to aby zgłębiać jeszcze języki obce. Ci, którzy stosunkowo dobrze znają angielski są jednak bardzo pomocni. W wielu wypadkach do tego stopnia, że potrafią nawet odprowadzać cudzoziemców niemal pod sam cel danej wycieczki.
Oglądając zdjęcia zapewne zwróciliście uwagę na powszechnie występujące odcienie czerwieni. Warto wiedzieć, ze kolor czerwony jest uznawany za kolor Chin.
Z tego względu stanowi on dość powszechny element tamtejszego krajobrazu.
Jeśli chodzi o wygląd miast to muszę przyznać, że chińskie do zbyt pięknych nie należą.
Zazwyczaj zabudowane są w sposób chaotyczny i nieprzemyślany.
Jedyny wyjątek stanowi stara zabudowa. Historyczne dzielnice Pekinu, zwane Hutongami, reprezentują typowo miejską, zwartą zabudowę. Cechuje się ona niewielką ilością kondygnacji i stonowaną kolorystyką. Typowe budynki wchodzące w jej skład zazwyczaj tworzą harmonijne pierzeje. Osiągają one maksymalnie dwie kondygnacje. Zazwyczaj są to ceglane budynki w szarym kolorze. Ewentualnie mogą się pojawiać czerwone akcenty lub drewniane elementy.
Obecnie stara zabudowa jest remontowana i dość często przekształcana w modne bary i restauracje.
Za interesujący akcent chińskich miast należy uznać neony, lampiony i wszelkiego rodzaju formy podświetleń. W tej mierze Chińczycy wykazują się niezwykłym zmysłem. Nocą tamtejsze miasta są niezwykle kolorowe i jasne. Zwłaszcza ulice z licznymi lokalami usługowymi. Przechadzając się wieczorem po chińskim mieście można odnieść wrażenie, że w Chinach dzień nigdy się nie kończy.
Poza architekturą, którą zapewne jeszcze nie raz omówię, Chiny posiadają również wysoko rozwinięte: poezję, malarstwo, ceramikę i rzeźbę. O poezji niestety nie jestem w stanie powiedzieć zbyt wiele. Jeśli chodzi o malarstwo to za creme de la creme chińskiego malarstwa uznawane są dzieła tworzone tuszem. Najczęstszym tematem prac są utopijne, poetyckie krajobrazy. O ceramice chyba wspominać nie muszę- prawie każdy Europejczyk zna pojęcie "waza z dynastii Ming".
Oczywiście to nie jedyne przykłady tamtejszej ceramiki. Za co bardziej interesujące należy również uznać liczne przykłady, kolorowych pokryć dachowych, czy zdobień o formach niemal rzeźbiarskich. Jeśli chodzi o wazy to warto wspomnieć o tym, że niektóre są wykonane z tego samego materiału co rzeźby- tj. z brązu. Chińska rzeźba z kolei specjalizuje się w przedstawieniach zwierząt i mitycznych istot- głównie smoków i feniksów, uznawanych za symbole cesarskie. Oczywiście do tego dochodzą przykłady dzieł sakralnych- buddyjskich i taoistycznych. Do tworzenia tych dzieł wykorzystywano zarówno metal (głównie brąz) jak i kamień (np. nefryt, jadeit, czy marmur).
Przebywając tam odniosłem również wrażenie, że lokalną specjalnością jest ogrodnictwo. Tereny zielone w Chinach są utrzymane na bardzo wysokim poziomie. Zarówno na ulicach, placach jak i w parkach zobaczymy również interesujące formy rabatek jak i florystycznych instalacji.
Z pewnością mogę powiedzieć, że Chiny to trudny kraj do zwiedzania, ale zdecydowanie warto się tam udać. Poza licznymi atrakcjami w postaci nauki jedzenia pałeczkami, szaleństwa na ulicach, czy innych "rozrywek" warto wydać oszczędności na przelot choćby po to by zobaczyć smoki, pagody i wieżowce...
31 sierpnia 2015
Magia street art
Po upalnych dniach spędzonych na plażach i w zacienionych pomieszczeniach (z dużą ilością lodu pod ręką) czas wracać do pracy!
Jedna z czołowych wakacyjnych rozrywek miejskich tj. "włóczenie się" po nieznanych zakątkach własnego miasta zainspirowała mnie do wypowiedzenia się na temat tego o czym nie każdy mówi pochlebnie...
Dzisiejszy kontrowersyjny temat dotyczy ściennych dekoracji ulicznych, uznawanych często za akt wandalizmu wandalizmu- czyli najprościej mówiąc przyszedł czas na graffiti!
Samo pojęcie graffiti wywodzi się z języka włoskiego, w którym funkcjonuje jako "graffiare" co oznacza drapać, skrobać lub bazgrać.
Ten rodzaj technik, czy też działania artystycznego stał się szczególnie popularny w latach 80'tych XX wieku na terenach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Moda na graffiti wiąże się bezpośrednio z rozwojem przemysłu, a dokładniej z rozpowszechnieniem farb w pojemnikach ciśnieniowych.
Dziś za króla tej formy wyrazu artystycznego uważa się Bansky'ego, słynącego z kontrowersyjnych dzieł często komentujących otaczającą nas rzeczywistość.
Za interesujący należy uznać fakt, że w Polsce murale goszczą nie od dziś.
Dawniej służyły one przeważnie reklamowaniu produktów lub zastępowały szyldy.
Najczęściej lokowano je na ścianach szczytowych. W Warszawie znajdziemy jeszcze nieliczne przykłady tego typu prac. Jedne z ciekawszych form XIX-wiecznych szyldów znajdują się między innymi na szalenie modnej ostatnio Pradze Północ.
Murale w roli reklam z kolei funkcjonowały już w latach 70 XX. Wówczas to na zlecenie różnych spółek państwowych powstawały w bardzo różnych formach. Najczęściej można je było spotkać na wyżej wspomnianych ścianach szczytowych. Istotne jest to, że kreatorami tych dzieł byli artyści. Dzięki czemu często posiadały one niesztampowe formy. Co ciekawe niektóre funkcjonowały nawet w formie 3D. Za interesujący należy uznać również fakt, że potrafiły one szczelnie pokrywać ściany szczytowe nawet 5-piętrowych kamienic.
Dziś dyskusje nad graffiti rozbijają o refleksję nad jego rolą w przestrzeni publicznej.
Główne pytanie dotyczy tego, czy graffiti to sztuka, czy akt wandalizmu?
Nie wątpię, że każdy jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Co ciekawe każdy ma rację. Jeśli chodzi o tę formę wyrazu artystycznego to trzeba przyznać, że ma ona prawo wzbudzać kontrowersje. W sytuacji gdy przybiera nieudolną formę "napisu nienawiści" to oczywiście mamy do czynienia ze zwykłym aktem wandalizmu. Jednak w sytuacji gdy spray do ręki weźmie artysta, to naszym oczom mogą się ukazać prawdziwe cuda.
Podróżując po różnych miastach, czy to w Europie, Azji, czy Ameryce nie raz miałem okazję natrafić na różne formy graffiti.
Zauważyłem, że czasem wcale nie jest ono techniką czysto artystyczną w sensie malarskim. Bywa i tak, że funkcjonuje ono jako nośnik konkretnych przemyśleń, cytatów filozoficznych, czy nawet poezji.
Geniusz graffiti nie opiera się jednak na stworzeniu samego dzieła. Najciekawsze przykłady tej formy wyrazu czerpią nie same z siebie, a z otoczenia. Prawdziwy twórca tej techniki musi dobrze znać grunt, na którym tworzy i mieć pomysł na to gdzie umieścić swoje dzieło.
Najlepszymi miejscami na tego typu dzieła są: nisze po drzwiach i oknach, ślepe ściany, popękane płoty itp.
Jego urok wyraża się przede wszystkim w dowolności. W przeciwieństwie do klasycznych technik malarskich, graffiti nie zna granic. Nie ma płótna ani ram ono może powstać dosłownie wszędzie i każde tworzywo będzie właściwe.
Co ciekawe ten rodzaj twórczości zaczyna zyskiwać coraz szersze grono odbiorców.
O dziwo wcale nie dotyczy to jedynie przechodniów. Niektóre dzieła wykonane w tej technice trafiają na rynek. Do najciekawszych tego typu przypadków należą np. fragmenty Muru Berlińskiego. Sprzedawane w latach 90'tych kawałki betonowej konstrukcji były gęsto pokryte różnego rodzaju napisami, czy formami plastycznymi. Za najdroższe i najcenniejsze uznawano te, które zostały ozdobione dziełami znanych artystów.
Jedyne co jeszcze może zastanawiać w kwestii graffiti to pytanie o to, czy każdy artysta może zostać graficiarzem?
Jedna z czołowych wakacyjnych rozrywek miejskich tj. "włóczenie się" po nieznanych zakątkach własnego miasta zainspirowała mnie do wypowiedzenia się na temat tego o czym nie każdy mówi pochlebnie...
Dzisiejszy kontrowersyjny temat dotyczy ściennych dekoracji ulicznych, uznawanych często za akt wandalizmu wandalizmu- czyli najprościej mówiąc przyszedł czas na graffiti!
Ten rodzaj technik, czy też działania artystycznego stał się szczególnie popularny w latach 80'tych XX wieku na terenach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Moda na graffiti wiąże się bezpośrednio z rozwojem przemysłu, a dokładniej z rozpowszechnieniem farb w pojemnikach ciśnieniowych.
Dziś za króla tej formy wyrazu artystycznego uważa się Bansky'ego, słynącego z kontrowersyjnych dzieł często komentujących otaczającą nas rzeczywistość.
Za interesujący należy uznać fakt, że w Polsce murale goszczą nie od dziś.
Dawniej służyły one przeważnie reklamowaniu produktów lub zastępowały szyldy.
Najczęściej lokowano je na ścianach szczytowych. W Warszawie znajdziemy jeszcze nieliczne przykłady tego typu prac. Jedne z ciekawszych form XIX-wiecznych szyldów znajdują się między innymi na szalenie modnej ostatnio Pradze Północ.
Murale w roli reklam z kolei funkcjonowały już w latach 70 XX. Wówczas to na zlecenie różnych spółek państwowych powstawały w bardzo różnych formach. Najczęściej można je było spotkać na wyżej wspomnianych ścianach szczytowych. Istotne jest to, że kreatorami tych dzieł byli artyści. Dzięki czemu często posiadały one niesztampowe formy. Co ciekawe niektóre funkcjonowały nawet w formie 3D. Za interesujący należy uznać również fakt, że potrafiły one szczelnie pokrywać ściany szczytowe nawet 5-piętrowych kamienic.
Dziś dyskusje nad graffiti rozbijają o refleksję nad jego rolą w przestrzeni publicznej.
Główne pytanie dotyczy tego, czy graffiti to sztuka, czy akt wandalizmu?
Nie wątpię, że każdy jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Co ciekawe każdy ma rację. Jeśli chodzi o tę formę wyrazu artystycznego to trzeba przyznać, że ma ona prawo wzbudzać kontrowersje. W sytuacji gdy przybiera nieudolną formę "napisu nienawiści" to oczywiście mamy do czynienia ze zwykłym aktem wandalizmu. Jednak w sytuacji gdy spray do ręki weźmie artysta, to naszym oczom mogą się ukazać prawdziwe cuda.
Podróżując po różnych miastach, czy to w Europie, Azji, czy Ameryce nie raz miałem okazję natrafić na różne formy graffiti.
Zauważyłem, że czasem wcale nie jest ono techniką czysto artystyczną w sensie malarskim. Bywa i tak, że funkcjonuje ono jako nośnik konkretnych przemyśleń, cytatów filozoficznych, czy nawet poezji.
Najlepszymi miejscami na tego typu dzieła są: nisze po drzwiach i oknach, ślepe ściany, popękane płoty itp.
Jego urok wyraża się przede wszystkim w dowolności. W przeciwieństwie do klasycznych technik malarskich, graffiti nie zna granic. Nie ma płótna ani ram ono może powstać dosłownie wszędzie i każde tworzywo będzie właściwe.
Co ciekawe ten rodzaj twórczości zaczyna zyskiwać coraz szersze grono odbiorców.
O dziwo wcale nie dotyczy to jedynie przechodniów. Niektóre dzieła wykonane w tej technice trafiają na rynek. Do najciekawszych tego typu przypadków należą np. fragmenty Muru Berlińskiego. Sprzedawane w latach 90'tych kawałki betonowej konstrukcji były gęsto pokryte różnego rodzaju napisami, czy formami plastycznymi. Za najdroższe i najcenniejsze uznawano te, które zostały ozdobione dziełami znanych artystów.
Jedyne co jeszcze może zastanawiać w kwestii graffiti to pytanie o to, czy każdy artysta może zostać graficiarzem?
Subskrybuj:
Posty (Atom)